Lily niepewnie uchyliła drzwi do Skrzydła Szpitalnego i równie niepewnie wsunęła się do pomieszczenia.
Wszystko tu było sterylne, białe i aż rażące oczy. Powietrze pachniało środkami do dezynfekcji, mimo otwartego okna, przez które wpadał pierwszy chłodny, jesienny wiatr. Dziewczyna zmarszczyła nos z niezadowoleniem. Nie lubiła szpitali.
Po chwili dostrzegła Alexa leżącego na łóżku na końcu rzędu po prawej stronie. Chłopak leżał już spokojnie, ale jego szaty i włosy były nadal nieodczarowane.
Rudowłosa podeszła do łóżka i usiadła na stołku obok, zwracając tym na siebie wzrok chłopaka. Jego blade policzki przybrały intensywnie czerwony kolor.
-Lily.
Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie i przysiadła na stołku obok łóżka.
-Przepraszam, że musiałeś przechodzić przez coś takiego...
Alex uśmiechnął się krzywo.
-Czemu przepraszasz? To przecież nie twoja wina - mruknął, starając się przybrać beztroski wyraz twarzy.
Głos chłopaka mimo niepodzielnej uwagi pani Pomfrey jeszcze nie wrócił do stanu sprzed uroku Huncwotów, a chwilami załamywał się i nagle zmieniał wysokość oraz barwę.
Rudowłosa wzruszyła ramionami.
-Nie wiem... Ale Dorcas powiedziała, że Huncwoci nigdy nie zrobili nikomu takiego paskudztwa... A teraz... Przyjechałam i tylko słyszę od Pottera o jakimś dawnym sporze między wami... I jeszcze to...
Twarz chłopaka stężała na ułamek sekundy tylko po to, by potem pojawił się na niej mały, pocieszający uśmiech.
-Nie martw się tym, Lil. To nie twoja wina. James Potter po prostu ma tendencje do... Grania nie fair w stosunku do tych, których nie trawi. A ja wyraźnie mu przeszkadzam - przez twarz chłopaka przemknął kolejny grymas.
Między nimi zapadła chwila ciszy.
-Powiesz mi co się między wami stało?
Whittock odwrócił wzrok, wbijając spojrzenie niebieskich oczu w wysoki sufit Skrzydła Szpitalnego.
-Nie jest na to czas i miejsce. Obiecuję, że kiedyś Ci powiem, ale jeszcze nie teraz.
-Więc jak wyjdziesz ze szpitala? - naciskała zielonooka, uparcie wpatrując się w chłopaka, który z kolei nie chciał na nią spojrzeć.
Nie odpowiedział.
-Boisz się, że to zmieni to co o tobie myślę?
Chłopak parsknął śmiechem i pokręcił przecząco głową. Na jego twarzy pojawił się pierwszy szczery uśmiech, a ciemne oczy pojaśniały nieco.
-Nie, skąd. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wiem, że zawsze staniesz po mojej stronie... Po prostu nie chcę Cię nastawiać przeciwko bratu - wykręcił się, nadal na nią nie patrząc, jednak kładąc nacisk na słowo "bratu".
Lily skrzywiła się.
-Wątpię, żeby ktoś potrafił mnie bardziej nastawić przeciwko niemu niż on sam.
-James Potter jest... Skomplikowaną osobą. Nigdy go nie rozumiałem. Nie do końca. Ale musisz przyznać, że jest w nim coś porywającego.
Evans skrzywiła się.
-Taa. Tak samo porywającego jak w słoiku żabiego skrzeku.
Chłopak parsknął śmiechem, który przez chwilę nawet zabrzmiał jak jego własny głos, na co przez twarz rudej przemknął uśmiech.
-Lily, mówiłem Ci kiedyś, że Cię kocham? - wykrztusił w końcu, kiedy opanował chichot.
Twarz dziewczyny spłonęła rumieńcem na te słowa, które przypomniały jej niedawną rozmowę z koleżankami. Mimo to uśmiechnęła się do przyjaciela szeroko.
-Tak, ale zawsze miło to znowu usłyszeć.
W Skrzydle Szpitalnym rozbrzmiał śmiech.
Kolejne miesiące mijały bez większych problemów. Alexa odczarowano i chłopak opuścił Skrzydło Szpitalne, ale nie powiedział Lily co zaszło między nim a Potterem.
Huncwoci dalej tkwili w niekończącej się pętli robienia dowcipów, odbywania kar za nie i obmyślania kolejnych dowcipów. W większości nieprzyjemne niespodzianki z ich strony spotykały Ślizgonów, co jednak wcale nie urządzało Lily, której nie podobało się obserwowanie jak jej znajomi przychodzą na śniadanie, próbując zdrapać ze skóry zieloną substancję która ją pokrywała, ale bez skutku, czy jak nie pojawiali się na lekcjach, gdy przypadkowo w poniedziałkowy poranek wejście do ich Pokoju Wspólnego zostało zmienione w jedno wielkie bagno.
Nie wiedziała jednak co miała by zrobić, więc musiała nauczyć się z tym żyć, chociaż było to nie w jej stylu.
Tymczasem nastawienie nie tylko Pottera i Alexa, ale wszystkich dookoła zaczęło się zmieniać.
Jej koleżanki z dormitorium zaczęły ją traktować jak przyjaciółkę, jakby znały się całe życie, jakby były gotowe jej zaufać nawet jeśli była by to sprawa życia i śmierci. Lily wiedziała, że wcześniej ją lubiły, ale teraz uważały ją za jedną z nich, nawet jeśli brzmiało to dosyć niedorzecznie. Tak to się jednak właśnie przedstawiało. Jeśli organizowały babski wieczór - Lily nie tylko była odpowiedzialna za dekorację pokoju (jako jak się szybko okazało, najbardziej uzdolniona w czarach oraz najbardziej kreatywna), ale również była wciągana w dzielenie się sekretami i podobnie jak koleżanki budziła się następnego dnia z kacem, spowodowanym przemyconym alkoholem.
Również Gryfoni zaczęli ją traktować jak własną i na mecze Quidditcha, jeśli zdecydowała się na nie pójść (lub też została zaciągnięta przez koleżanki) siedziała w tłumie Gryfonów, którzy ściskali ją i przybijali piątki, kiedy ktoś ich dom zdobywał punkty, a kiedy wygrywał mecze, była wciągana również w huczne świętowanie w Pokoju Wspólnym.
Nauczyciele, którzy chociaż od początku ciepło ją przyjmowali, teraz przekonani że jest wybitną uczennicą, chwalili ją i lubili. Przyznawali jej punkty na prawie każdym kroku i chwalili jej eseje, podając ją za przykład innym uczniom.
Co się tyczyło Huncwotów, tym który najbardziej zmienił swój stosunek do niej, był nie kto inny jak James Potter. Oczywiście, Remus oswoił się z nią i lubił siedzieć i prowadzić z nią długie rozmowy, lub też przeciwnie, siedzieć obok niej kiedy czytała książkę i samemu coś czytać, Peter który również zaczął czuć się swobodniej w jej obecności, zaczął pozwalać sobie na okazywanie ekscytacji przy niej, a kiedy to robił, zachowywał się niemal jak urocze dziecko, które dostaje balonik. Jak się przekonała Lily, mimo swojego wyglądu był bardzo energiczny i kiedy coś go ekscytowało czy cieszyło, potrafił mówić i mówić aż mu nie przerwano. Ludzie czasem sobie z niego żartowali, pytając, czy nie brakuje mu powietrza, ale on sobie nic z tego nie robił. Black zrobił się jedynie w stosunku do niej nieco bardziej sarkastyczny i ruda często odnosiła wrażenie, że każde słowo które pada z jego ust w jej kierunku jest uszczypliwe lub prowokujące, ale Dorcas uspokoiła ją, że tak właśnie Black okazuje swoje uczucia.
No i James Potter. W jego przypadku najtrudniej było Evans zauważyć jakąkolwiek zmianę z powodu tego jak bardzo była do niego uprzedzona. Ponadto jego zmiana była w pewien sposób cicha, prawie niezauważalna, jeśli się nie zwróciło na niego wystarczająco uwagi. Zielonooka zaczęła zdawać sobie z tego sprawę dopiero, gdy Meg zwróciła jej na to uwagę podczas jednego z babskich wieczorów. I miała rację.
James Potter, chociaż dalej sobie z niej żartował i często rzucał nieprzemyślane uwagi (Vanessa oznajmiła jej z machnięciem ręką, że zachowuje się tak wobec wszystkich, więc nie ma się czym martwić, na co Dorcas mruknęła coś o rozpieszczonych jedynakach), ale jeśli uważnie się przyjrzało, można było dostrzec, że są momenty kiedy siedzi cicho i po prostu się jej przygląda, z ciekawością wypisaną na twarzy, lub momenty kiedy droczy się z nią, tylko by wywołać jej śmiech. Poza tym Dorcas żartowała, że kiedy na nią patrzy, to jego oczy się błyszczą i wygląda jakby się zakochał.
Na to stwierdzenie Lily zaczerwieniła się a jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Chociaż jej stosunki z przybranym bratem się ociepliły, samo wyobrażanie sobie, że mogła by być obiektem jego uczuć, powodowało że aż się wzdrygała.
Pozostawał jeszcze Alex. To jak on się zmienił jeśli chodziło o nią, powodowało, że miała w głowie mętlik. Chłopak szukał jej towarzystwa, a kiedy spędzali razem szukał kontaktu fizycznego. A to założył jej kosmyk włosów za ucho, a to położył dłoń na ramieniu, kiedy się śmiali, a to objął w talii, czy wokół ramion kiedy spacerowali, a to musnął jej dłoń, kiedy robili razem lekcje. Przy tym całym kontakcie fizycznym, ani razu nie powiedział ani słowa odnośnie tego, czy nie chciała by pójść z nim na randkę, czy czegoś w tym stylu. Lily była skołowana. Nie miała nigdy chłopaka, ani nie była zakochana. Nie wiedziała czy to co robił Alex było czymś normalnym dla przyjaciół, czy znaczyło to, że interesuje się nią jako dziewczyną? Nie wiedziała też jaki mieć stosunek do takiej myśli. Co by zrobiła gdyby się okazało, że faktycznie chciał by się z nią umówić. Wiedziała tylko tyle, że z przyjaciółmi we Francji, taki sam kontakt fizyczny był na porządku dziennym. To sprawiło, że trochę się uspokoiła i przestała czuć się niepewnie, gdy tylko Alex był blisko.
I tak, zanim się obejrzała nadszedł chłodny grudzień, a z nim przerwa świąteczna.
__________________________________________________
Ok. Wzięłam się ostro za pracę i wyszedł mi ten karzełek. Ale jest rozdział a nie jednopart. Yay ^^ Najwyraźniej musiałam się rozpisać na temat Lily i znowu się wdrożyć w Huncwotów zanim się zabrałam za to. A jak już się zabrałam... To w ogóle nie pamiętałam co chciałam zrobić z tym opowiadaniem. I gdzie skończyłam, co zostawiłam urwane, co miało być następne. Więc... To zmieniłam. Zmieniłam moje plany co do tego co będzie następne i tak dalej. Ale nie trzeba się martwić, bo nie jest to coś co było od początku ukształtowane i co się zauważy przy czytaniu, zwłaszcza, że główne zamierzenie pozostaje takie same.
Dlaczego ja się zawsze w tych notkach tak rozpisuję to nie wiem. I tak nikt tego nie czyta chyba xd