Dziewczyna siedziała w osłupieniu wpatrując się w chłopaka, który był jej adoptowanym bratem.
-Jak to...?
-W zeszłym tygodniu moi rodzice dostali list, że wracasz. Ale jak cię tu zobaczyłem to od razu wiedziałem.
-W zeszłym tygodniu? Moja ciotka jeszcze wtedy...
-Żyła? Wątpię. Możliwe, że zataili przed tobą prawdę. Nie chcieli napadu histerii.
-Nie jestem histeryczką! - odpyskowała dziewczyna.
-Nie, a użalanie się nad sobą i płakanie całą noc z powodu śmierci rodziców jest jak najbardziej normalne.
-Nie straciłeś całej rodziny, więc nie udawaj, że wiesz jak to jest! - warknęła rudowłosa.
-Nie straciłem, ale nie stał bym się rozhisteryzowany gdybym stracił.
-Och, jasne, bo James Potter, ma przecież przyjaciół i nie potrzebuje rodziny! - syknęła.
-Powie nam ktoś o co... - zaczął Syriusz.
-Zamknij się Black - warknęła brunetka oglądając z zainteresowaniem sprzeczkę.
-Kocham moją rodzinę i potrzebuję ich. Tylko, że ty do niej nie należysz.
Blondynka pisnęła cicho.
-A skąd przekonanie, że tego chcę? Poza tym, skoro mnie nie chcesz to czemu nie przekonasz swoich rodziców, żeby mnie wyrzucili? W końcu rozpieszczony Potter potrafi zrobić wszystko i omamić każdego!
-Och nie nie chcesz. Tylko masz ciepłe łóżko, dach nad głową, jedzenie i miłość. Bo czego więcej chcieć? - wywrócił oczami.
-Własnej rodziny, Potter - wycedziła dziewczyna.
Czując łzy wzbierające w oczach po prostu podniosła się i szybkim krokiem opuściła salę. Nie wiedziała gdzie ma iść. Po prostu biegła przed siebie. Wypadła z zamku jak burza i puściła się biegiem przez zielone tereny, które przez łzy były zamazane. W końcu opadła pod jakimś drzewem i podciągnęła kolana pod brodę. Po jej policzku pociekła łza. Za nią następna i tuzin kolejnych. Zanim się zorientowała łzy płynęły ciurkiem po jej policzkach, a z jej ust co jakiś czas wyrywał się zduszony szloch. Czemu to jej los wszystkich odbierał, a w zamian dawał ludzi takich jak James Potter? Czemu nie było jej dane spędzać każdych świąt z rodzicami szczypana za policzki przez ciocię i pouczana przez babcię, że powinna więcej jeść. A to wszystko brutalnie jej odebrano, kiedy była jeszcze mała. Na wspomnienie twarzy rodziców, z jej oczu pociekło więcej łez. Uniosła wzrok i spojrzała w idealnie granatowe niebo, rozświetlane tylko przez cieniutki rogal księżyca. Powoli zaczęła marznąć w lekkim mundurku ze starej szkoły. W końcu w Anglii było znacznie zimniej, ale nie zwracała na to uwagi. Nie chciała tam wracać. Znowu być otoczona tymi ludźmi, którzy będą przybierać na twarze fałszywe uśmiechy i mówić jak bardzo jej współczują. Nie chciała tego słuchać. Nagle usłyszała nad sobą kroki, a obok niej na miejsce opadł blondyn. Remus. Milczał chwilę razem z nią wpatrując się w jezioro, po czym odezwał się cicho.
-Domyślam się, że byłabyś wściekła gdybym zaczął ci teraz mówić, jak bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców. Sam tak miałem po śmierci ojca. Nie obiecuję, że szybko się poprawi, ale z czasem zauważysz różnicę.
Dziewczyna spojrzała na niego zielonymi oczami. Po chwili milczenia chłopak podniósł się i wyciągnął do niej dłoń.
-Chodź. Zaprowadzę cię do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
Nastolatka podniosła się z ziemi nie korzystając z jego pomocy i zerknęła na niego wyczekująco. Chłopak po prostu zaśmiał się cicho i ruszył żwirowaną ścieżką w kierunku szkoły. Rudowłosa nic nie mówiąc ruszyła za nim. Remus szybkim krokiem dotarł do dębowych wrót zamku i pchnął je lekko. Korytarze były opustoszałe i nie oświetlone.
-U was zawsze tak pusto? - odezwała się po raz pierwszy zielonooka.
Chłopak parsknął cicho i pokręcił głową.
-Nie, ale wiesz... Jest już po północy. Jeśli ktoś nie chce się natknąć na woźnego, Filcha, nauczyciela, prefekta, albo co gorzej Irytka, to siedzi w Pokoju Wspólnym, lub grzecznie śpi w Dormitorium - wyjaśnił.
-A ty?
Blondyn uniósł brwi.
-Ja jestem prefektem. Wolno mi - uniósł lekko kąciki ust.
Lily skinęła głową i zamilkła. Drogę po schodach przebyli w ciszy. Dopiero na najwyższym piętrze, usłyszeli chichot.
-O nie - jęknął blondyn - Chodź ty bliżej do mnie. Już.
Rudowłosa spojrzała na chłopaka ze zmarszczonymi brwiami, ale wykonała jego polecenie. Po chwili zza rogu wyłoniła się przezroczysta, chichocząca zjawa.
-Widzę nową uczennicę. Już mam na nią haka, panna Lilyanne Evans, nie zna swego brata - duch zachichotał, a Lily zmarszczyła brwi nie rozumiejąc przyśpiewki ducha.
-Kto to u licha jest?
Blondyn westchnął.
-To Irytek... Lubi żartować z uczniów i nauczycieli. Słucha tylko dyrektora i Krwawego Barona... No i nas... - westchnął Remus.
-Więc może powiesz mu, żeby był cicho i pozwolił nam iść? - warknęła cicho dziewczyna.
-Przy odrobinie szczęścia po prostu nas nie zauważy - wzruszył ramionami Lunatyk.
Duch jednak wcale nie miał zamiaru im pomóc w sprawnej ucieczce, ponieważ, może przez przypadek, zerknął w prawo i zobaczył dwójkę studentów schowanych w cieniu regału.
-UCZNIOWIE NA KORYTARZU! - ciszę rozdarł przeraźliwy pisk, który wydobył się z ust ducha.
-Wiej - szepnął blondyn i już po chwili ciągnął dziewczynę za nadgarstek.
Zatrzymał się dopiero przed portretem puszystej kobiety z ciemnymi włosami w różowej sukni pełnej fałd i zdobień. Kobieta chrapała cicho. Remus westchnął i odkaszlnął. Portret mruknął coś pod nosem i otworzył oczy.
-Panie Lupin, zdaje sobie pan sprawę z tego która jest godzina? - pisnęła kiedy tylko zobaczyła chłopaka - Portrety też muszą sypiać. Nie mogę narażać cery takiej jak moja na zniszczenie!
Chłopak westchnął.
-Nasza nowa koleżanka trochę się zgubiła w zamku - wyjaśnił.
Wtedy kobieta zwróciła oczy na Lily.
-Och, moja droga! Przepraszam za moje gderanie! Zwykle tak się nie zachowuję! - portret się zarumienił po czym zerknął wyczekująco na Lupina - Hasło?
-Odwaga Lwa.
Rama odsunęła się i ukazała okrągłe przejście w ścianie. Remus poprowadził zielonooką do dużego, czerwono złotego, ośmiokątnego pomieszczenia z kominkiem. Na kanapach siedziało jeszcze kilka osób, w tym Megan, Dorcas i Vanessa. Blondynka widząc ją natychmiast zerwała się na nogi i podbiegła do rudej ściskając ją.
-Gdzieś ty była? Tak się martwiłyśmy! A Jamesem się nie przejmuj! On zawsze coś palnie! - oznajmiła.
Zielonooka uśmiechnęła się lekko.
-Musiałam przemyśleć kilka spraw - oznajmiła cicho.
Megan skrzywiła się lekko, ale skinęła głową.
-Chodź, śpisz u nas! Przekonałyśmy do tego Dumbledore'a! Powiedział, że to znakomity pomysł, żebyś spała z nami, bo jesteśmy bardzo przyjacielskie! - zachichotała.
Wtedy zobaczyła Remusa i umilkła.
-Hej Remi! Dzięki za znalezienie naszej zguby - uśmiechnęła się po chwili i cmoknęła go w policzek.
Chłopak zarumienił się gwałtownie i mruknął coś o tym, że musi iść do dormitorium i przeszedł pod jednym z łuków prowadzących na długie schody. Blondynka zachichotała i pociągnęła rudą po schodach pod drugim łukiem i wciągnęła ją do jednej sypialni. Lily zamarła widząc, że w pokoju wszystko było poukładane jak w pudełeczku. Megan ponownie zaśmiała się widząc minę zielonookiej.
-Spokojnie. To tylko na twój przyjazd. Rano wróci do dawnego stanu - uśmiechnęła się i usiadła na jednym łóżku, po czym wskazała łóżko obok swojego. - To jest twoje łóżko. Dorcas śpi po twojej drugiej stronie.
Evans powoli zbliżyła się do posłania i usiadła na materacu. Zapadła się w miękkim posłaniu i aż pisnęła zaskoczona. Do pokoju wpadły zwabione piskiem jej nowe koleżanki. Dziewczyny wpadły do pokoju i rozejrzały się wielkimi oczami. Widząc rudą siedzącą na łóżku z przestraszoną miną i Megan wręcz wijącą się ze śmiechu na swoim posłaniu, wybuchły niekontrolowanym chichotem.
-Tak, tak, śmiejcie się z biednej Rudej - rudowłosa wywróciła oczami i nagle jak za dotknięciem różdżki wrócił jej dobry humor.
-N-Nic nie p-poradzimy Lily... Twoja mina... Po prostu... - próbowała wydukać nadal chichocząca Meg.
Dziewczyna jeszcze raz wywróciła oczami, a na jej usta wpełzł nikły uśmiech.
-Nie wiem jak wy, ale ja idę spać - oznajmiła i z trudem zwlekła się z łóżka.
Podeszła do kufra i wyjęła piżamę, by potem ruszyć do łazienki. Wzięła krótki prysznic i pół godziny później ponownie siedziała na miękkim łóżku. Dziewczyny od razu zaczęły prześcigać się w biegu do łazienki, ale po godzinie, wszystkie leżały już w łóżkach.
-Dobranoc - Lily usłyszała jeszcze senny szept Dorcas, zanim sama zapadła w sen.
Obudził ją głośny pisk. Rudowłosa natychmiast usiadła na łóżku i rozejrzała się. Jak się okazało źródłem pisku było łóżko Dorcas, a powodem Black, siedzący na niej okrakiem.
-SPADAJ BLACK! - wrzasnęła dziewczyna i przekręciła się na łóżku tak, że ciemnowłosy spadł na podłogę z głośnym hukiem.
Chłopak syknął i zerwał się na nogi.
-Czekam na dole, Kotku? - uśmiechnął się jeszcze i wybiegł zanim Dorcas rzuciła w jego kierunku pierwszą rzeczą, którą miała pod ręką.
-Zawsze was tak budzi? - jęknęła ruda podpierając się na łokciach i ziewając.
Megan usiadła prosto i zachichotała.
-Nasza biedna Dorcas znosi to naprawdę dzielnie.
Ruda powoli nadal ziewając zwlekła się z łóżka i ruszyła w kierunku swojego kufra, by wyjąć z niego jakieś codzienne ubrania i przebrać się w nie. Po pół godziny siedziała na łóżku w zwykłej białej koszulce na ramiączkach, jakimś swetrze narzuconym na to i zwykłych dżinsach.
-Oprowadzicie mnie dziś? Proszę? - przekrzywiła głowę.
Megan wręcz pisnęła z radości i podskoczyła na łóżku kiwając energicznie głową. Vanessa uśmiechnęła się szeroko i również pokiwała energicznie, a Dorcas tylko westchnęła i uśmiechnęła się lekko.
-Jeśli to pomoże mi uciec od Blacka - wzruszyła ramionami.
Dziewczyny zachichotały.
-Potter raczej nie ma ochoty się ze mną widzieć, a już wczoraj wyglądało jakby byli nierozłączni.
Dorcas uśmiechnęła się.
-To na co jeszcze czekamy? - uniosła brwi.
-Aż się ubierzesz - oznajmiła Vanessa i wybuchła śmiechem. Po chwili dołączyły do niej pozostałe dziewczyny.
Po pół godziny każda była ubrana w tak zwanego "cywila" i schodziły schodami do Pokoju Wspólnego. Dorcas uśmiechnęła się zwycięsko kiedy zarówno Black jak i Potter siedzieli w Pokoju Wspólnym. Kiedy Black zobaczył Meadowes, zerwał się by do niej podbiec, jednak jak przewidziała Lily, Potter widząc ją, natychmiast chwycił pryjaciela za koszulkę, ciągnąc go z powrotem na kanapę. Syriusz zerknął na przyjaciela ze spojrzeniem godnym zbitego psa. Dorcas zachichotała i opuściła Pokój Wspólny, ciągnąc za sobą Lily. Megan i Vanessa wypadły za nimi chichocząc.
-Dobrze. Myślę, że umiesz liczyć, ale nie zaszkodzi powiedzieć. Znajdujemy się na 7 piętrze gdzie znajduje się wieża Gryffindoru - oznajmiła mądrym głosem Megan, przejmując dowodzenie i poprawiając wyimaginowane okulary.
Po chwili po korytarzu rozległ się długi, donośny śmiech.
Około dwóch godzin później znalazły się w lochach. Megan już otworzyła usta, kiedy coś na nią wpadło. Wylądowała na podłodze przygnieciona... Huncwotami we własnej osobie. James podniósł wzrok, poczochrał włosy i zamrugał parę razy, zanim jego wzrok padł na Lily. potem zerknął na Syriusza, który leżał pod nim, oraz Remusa, który upadł prosto na Megan. Zarówno chłopak jak i dziewczyna byli czerwoni jak buraki. Po chwili zza zakrętu wyłonił się sapiący Peter, który ledwo biegł. Zatrzymał się przed przyjaciółmi i spojrzał na nich zamyślony po czym wziął gryza jakiegoś ciastka, które trzymał w dłoni. Ruda obserwowała scenę, mrugając gwałtownie i marszcząc brwi. W końcu obserwując uważnie całą sytuację, wybuchła śmiechem tak gwałtownym, że oczy wszystkich zwróciły się na nią, ze zdziwieniem. James zamrugał parę razy, słysząc po raz pierwszy śmiech przybranej siostry i przekrzywił głowę z zaciekawieniem. Musiał przyznać, że dziewczynie z uśmiechem było do twarzy bardziej niż ze łzami. Tą chwilę przerwał donośny wrzask z końca korytarza. James zerwał się na nogi, a za nim pozostali Huncwoci. Ruszyli dalej biegiem, chcąc czy nie chcąc, tym razem ciągnąc ze sobą dziewczyny. W końcu wcisnęli się w ósemkę w jedną z ciasnych wnęk korytarza i czekali na rozwój wydarzeń. Do korytarza z lochu wpadła jedna osoba. Była ubrana w wytarte dżinsy i czarny sweter z golfem. Po jej głowie spływała gęsta zielona maź, zakrywając jej twarz.
-POTTER! - chłopak wydarł się na cały korytarz.
Zielonooka zamrugała parę razy, uświadamiając sobie, że zna ten głos. Chłodny, tylko z cieniem ciepła ukrytym gdzieś głęboko. Jej oczy rozszerzyły się, kiedy zorientowała się kim jest przybysz okryty zieloną mazią. Powoli, jak w transie wyszła z wnęki, wyrywając się znajomym, którzy ciągnęli ją za szatę z powrotem. Stanęła twarzą w twarz z tym nieznajomym znajomym. Uśmiechnęła się, kiedy podeszła bliżej. Maź poruszyła się w miejscu, gdzie musiały znajdować się oczy chłopaka. Zamrugał powiedziała sobie Lily. Potem uśmiechnęła się jeszcze szerzej i odgarnęła włosy, które opadły jej na oczy.
-Tęskniłam za tobą, Sev.
_______________________________________________
Taki sobie rozdział, ale pojawił się Sev, jak sobie życzyłyście :) Taki prezencik dla was :) Umm... Coś jeszcze chciałam napisać... Może to co piszę wszędzie gdzie się da... Czuje się starsza, ale z pewnością nie bardziej poważna czy odpowiedzialna, więc rozdziały nadal będą.... No cóż... Takie jak do tej pory... Złej jakości i nieregularne. Dziękuję :)
Całuuuuujęęę, dziewczątka
Zuza xx
Omomomom *.*
OdpowiedzUsuńJuhu, nowy rozdział!
Na początek - wstęp. James zachował się bardzo niedojrzale, no, ale cóż poradzić, w końcu nikt mu nigdy nie umarł :)
Dziewczyny były w wyśmienitym nastroju, jak zauważyłam, ze wszystkiego się śmiały. To dobrze, bo jak sama napisałaś, a James pomyślał "nigdy nie widział, ani słyszał śmiechu Lily"
Mmm, Sevcio *.*
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
A teraz, po chwilach słodkości, muszę niestety kochana pokazać dwa błędy, które rzuciły mi się pierwsze w oczy:
1. Tą chwilę przerwał donośny wrzask z końca korytarza - Raczej powinno być 'tę'. Tą by było, gdyby np, było: Tą chwilą radował się przez wieki. Rozumiesz, chodzi o końcówkę :>
2. . potem zerknął na Syriusza, który leżał pod nim, oraz Remusa, który upadł prosto na Megan. - Zapomniałaś o dużej literce :)
To na szczęście wszystko, może się zdażyły jakieś interpunkcyjne, nie wiem, ale ja jestem najmniej odpowiednią osobą do wytykania błędów przecinkowych ^^
Pozdrawiam serdecznie i całuję,
~Nigra :*
yeah! 15 rozdział ^^
OdpowiedzUsuńA myślałam że Potter chociaz trochę zmądrzał -,- myliłam się. No ale te akcje z dziewczynami, Remusem i Blackiem po prostu wymiatają! :D Chciałabym się zamienić miejscem z Dorcas, bo w przeciwieństwie do niej ja bym chciała byc w taki sposób budzona ;)
Sev *.* DOCZEKAŁAM SIE.!!! Ja to juz bym sie na niego rzuciła a nie tylko uśmiechała i szeptała jak to się stęskniłam... :P Ciekawa jestem reakcji Huncwotów, dziewczyn jak i samego Ślizgona ;D
Albo mam zwidy albo pod koniec za dużo razu użyłaś słowa: mrugać.
ale co tam znacza takie wpadki, ważne ze w końcu me mażenei się ziściło!! :*
kocham cię i mocno, słodko całuję, sarah ;3
AAAAA ! Dzięki Dzięki Dzięki !
OdpowiedzUsuńWreszcie jakaś notka ! I to nie byle jaka ! Jest świetna !
Chcę następną dawkę . ! :D
avie.
Zuzu, kochanie... Jak tam u cb? Żyjesz jeszcze czy już kopnęłaś w kalendarz? Mam nadzieję że nie...
OdpowiedzUsuńCoś się znowu stało? Czy po prostu wena cię opuściła, i tak jak ja złapałaś lenia i nie che ci się nawet schylić załozyć skarpety? Xd
Mam nadzieję że jednak wszystko dobrze i zaraz wrócisz do nas z nowościami ^^
życzę dużo weny, zdrowia no i chęci do nauki ;)
Całuję i mocniucho ściskam, sarah :*
<3