poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 17

Około dwie godziny później dziewczyny biegały pospiesznie po pokoju, szukając rzeczy na imprezę do chłopaków. Tylko Lily siedziała na swoim łóżku, ze skrzyżowanymi nogami, raz po raz sięgając po jakiś smakołyk, obserwując jak jej nowe koleżanki latają z jednego miejsca w drugie. Sama kompletnie nie przejmowała się imprezą, gdyż najzwyczajniej w świecie, nie miała zamiaru się na niej pojawić. Dopiero po kolejnym kwadransie Meg zamarła i zmierzyła Lily zimnym spojrzeniem.
-Czemu ty się nie szykujesz, panno Evans? - spytała, próbując powstrzymać uśmiech.
Lily uniosła brew i przekrzywiła głowę.
-Ja tam nie idę - pokręciła głową i skrzyżowała ramiona na piersi, zerkając na Megan z uporem.
Słysząc te słowa Vanessa zatrzymała się i stanęła obok blondwłosej przyjaciółki.
-Nie, żebym miała cię tam zaciągnąć siłą, co zrobię jeśli nie pójdziesz z własnej woli, ale owszem idziesz.
Zielonooka zerknęła na drzwi, potem na swoje posłanie i pokręciła głową. Wtedy również Dorcas, uśmiechając się lekko, dołączyła do swoich przyjaciółek i po prostu skrzyżowała ramiona, naśladując gest Evans.
-Trzy na jedną, rudzielcu - puściła jej oczko Megan i wróciła do przygotowań - A jak z maślanymi oczkami poprosimy Huncwotów to już będzie siedem na jedną.
Lily zdmuchnęła grzywkę opadającą jej na oczy i powoli zwlokła się z posłania, jęcząc z niezadowoleniem.
-To się nazywa współpraca. Dziewczęta! - klasnęła w dłonie Vanessa i podbiegła do Evansówny z bananem na twarzy.
Zanim rudowłosa zdążyła jakkolwiek na to zareagować, w jej stronę już leciały ubrania, które po chwili opadły prosto na jej kolana.
-No, dawaj Ruda! Współpraca - powtórzyła Nessa i puściła jej oczko zrywając się z łóżka i wracając do biegania po pokoju w poszukiwaniu swoich rzeczy.
-Przebierz się w to. Nie odpuszczą - zachichotała Meadowes, po czym z jej ust wyrwał się stłumiony jęk, kiedy zarówno Meg jak i Van w czymś nią rzuciły.
Lily tylko wywróciła oczami i zamknęła się w łazience, gdzie szybko przebrała się w przygotowane przez nowe koleżanki ubrania. Delikatnie, niemal z czułością pogładziła materiał błękitnego mundurka Beauxbatons, teraz złożonego w idealną kostkę po czym zwróciła wzrok w stronę lustra. Krytycznie spojrzała na swoje odbicie. Jej blada skóra niemal zlewała się z bielą koszulki, ozdobionej jedynie wyblakłym nadrukiem flagi Wielkiej Brytanii, a czarne dżinsy, zbytnio przylegając do nóg, uwydatniały każdą z niedoskonałości jej nóg. Jedynie krótkie czarne workery ozdobione, zapewne własnoręcznie, dużą ilością ćwieków, pasowały jej w tym stroju. Westchnęła i ze zrezygnowaniem przeczesała swoje okropnie rude włosy, po raz ostatni krzywiąc się do swojego odbicia i opuszczając pomieszczenie. Odłożyła niebieski strój na łóżko i jeszcze raz przejechała dłonią po delikatnym materiale.
-Lily! Gotowa? Wyglądasz bosko! Ja ci to mówię! - pisnęła Megan i ścisnęła jej dłoń - Ale ten grymas musimy odwrócić. No już. Uśmiechnij się, nie będzie tak źle!
Zielonooka uniosła brwi, zerkając na nią z niedowierzaniem po czym westchnęła i wygięła usta w łuk, który wcale nie przypominał prawdziwego uśmiechu.
Blondynka tylko westchnęła i przeczesała palcami jej włosy, uśmiechając się lekko.
-To na razie będzie musiało wystarczyć. Gotowe? - spytała dziewczyna ponownie ściskając dłoń nowej koleżanki.
Pozostałe zwróciły na nie wzrok i odrzucając rzeczy, które trzymały w dłoniach skinęły głowami. Pett skinęła głową z bananem i wybiegła z dormitorium ciągnąc za sobą Lily, która instynktownie chwyciła dłoń Vanessy. W końcu wszystkie, trzymając się za dłonie, ciągnięte przez Megan, niemal wpadły do dormitorium Huncwotów. Dziewczyna odchrząknęła cicho i nie uwalniając dłoni zielonookiej z uścisku, zapukała w dębowe drzwi, czekając na odpowiedź. Po chwili ich uszu dobiegły hałasy i stłumione głosy, po czym w drzwiach pojawił się Potter  poczochranymi włosami, przekrzywionymi na nosie okularami i święcącymi brązowymi włosami.
-Witamy panie w naszych skromnych progach - ukłonił się i odsunął się, otwierając drzwi szerzej, wpuszczając dziewczyny do czystego dormitorium, gdzie na środku stał jedynie stolik pełen jedzenia i najróżniejszch butelek, zaczynając od pękatych, wysokich, dwulitrowych, wykonanych z plastiku i wypełnionych jakąś białawą cieczą, przez średniej wielkości, ogniście czerwone, z płomieniami wymalowanymi na szkle. Te butelki były wypełnione niezidentyfikowaną cieczą, zabarwioną na czerwono przez szkło. W końcu wzrok rudej przesunął się i spoczął na najmniejszych butelkach, wypełnionych złocistą cieczą. Były tam również napoje, które Evans pamiętała z Beauxbatons, takie jak woda goździkowa w średniej wielkości, fioletowej butelce i sok z dyni w pękatym pomarańczowym naczyniu w kształcie dyni. Poza tym jej oko wyłapało kilka butelek typowych mugolskich napojów takich jak coca-cola. Zerknęła na Megan i westchnęła ciężko.
-W takim razie, drogie panie... Czas zacząć przyjęcie. Lily, zobaczysz jak bawią się Huncwoci - onajmił James i chwycił Lily pod ramię, podczas gdy z drugiej strony to samo zrobił Syriusz, delikatnie wyrywając ją z uścisku Megan i sadzając ją niedaleko stołu. Chwilę później obok niej zaczął się tworzyć okrąg, aż w końcu siedziała ściśnięta między Dorcas i Megan. Przez jej głowę przemknęła jedna krótka myśl.


To będzie długa noc...
___________________________________________
Tak wiem... Krótki, beznadziejny i o niczym... Co ja na to poradzę :( Zbliża się egzamin gimnazjalny i mój tydzień wygląda mniej więcej tak:

Poniedziałek: Nauka
Wtorek: Nauka + Psycholog
Środa: Nauka + Rozwiązywanie testów
Czwartek: Nauka
Piątek: Harcerstwo
Sobota: Leżenie do góry brzuchem
Niedziela: Nauka

No cóż... Ale ja jestem złym dzieckiem i nie poszłam do szkoły w jeden dzień. Ten rozdział chyba powstał najszybciej z tych które do tej pory napisałam. Może oprócz prologu. Napisanie go zajęło mi dwie godziny.
No cóż... Mam nadzieję, że wam się podobał, a jak nie to przepraszam...

Luv ya!
Zuza xx

2 komentarze:

  1. Hej, hej!
    Wyyyyyyybacz mi, kochana, że tak długo nie komentowałam; to aż wstyd! *rumieni się.*
    Ja mam, na nieszczęście podobnie; nauka, nauka, nauka, weekend na odrabianie prac i douczanie się, i znów tydzień. Teraz niedawno doszło kilka konkursów, więc 2 nocki z rzędu były zaliczone nieprzespaniem.
    Ale w kooooooooooooońcu, dorwałam się, odpychając na kilometr każdą książkę i zeszyt, jaką byłam w stanie, oprócz rzecz jasna HP :D
    Rozdziały fajne, ale, niestety, będąc szczerą, nie powalają. Może to długość, a może jednak to, że praktycznie w tym nic się nie dzieje - ot, Lily się ubrała i poszły na imprezę.
    Mam nadzieję, że następny rozdział będzie dłuższy :]
    PODOBA MI SIĘ! Nie musisz przepraszać, Zuz, mi tam to nie przeszkadza, bo sama, nawet już dla siebie, to nic nie umiem napisać, mimo, że to zawsze mnie nieco rozluźniało :/ Piszesz głównie dla siebie, my jesteśmy tylko takim hm... no cóż, gdyby nie my, to byłoby bez sensu pisać - to tak, jakbyś wydała książkę, której nikt nie przeczyta :D Bez sensu jest pisać, gdy się nie chce, mimo, że ludzie czekają - po co masz się zmuszać.
    No, ale kończę już, bo późna dosyć pora, a jeszcze tyle rzeczy... :p
    Pozdrawiam i moc całusków ślę, oraz takiego dużego Pana Wena i Pana Pomysła,
    ~N. ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Noj, za krótki i nie dziwie sie że napisałaś go w 2 godziny. Łot, jak powiedziała Nigra, "Lily się ubrała i poszły na imprezę". Ale zaciekawiło mnie jedno, to ona chodzi w mundurku z poprzedniej szkoły? Oo Nie ma szat które nosi się w Hogwarcie? wiem że przeniosła sie w trakcie roku szk. no ale Potterowie nie mogli załatwić jej tych ciuchów? :/
    całuję, sarah ;3

    OdpowiedzUsuń