środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 18

Pół godziny później Lily nadal siedziała ściśnięta między nowymi koleżankami, podczas gdy Huncwoci wymyślali coraz to nowe i lepsze zabawy. W końcu wkurzona Dorcas po prostu chwyciła, opróżnioną już przez Syriusza butelkę po piwie kremowym i praktycznie cisnęła nią o podłogę, zwracając tym na siebie uwagę rozrabiaków i Lily.
-Może po prostu, najzwyczajniej w świecie zagramy w butelkę? - mruknęła i opadła na miejsce, łypiąc na Blacka złowrogo, praktycznie zmuszając go do tego, by się zgodził.
Chłopak zerknął na przyjaciół i wzruszając ramionami opadł na miejsce obok dziewczyny, by po chwili podjąć próbę objęcia jej.
Lily czuła się nieswojo. Siedziała cicho jak mysz pod miotłą, z butelką wody w dłoniach, rozglądając się dookoła.
Potter wywrócił oczami, ale widząc, że jego najlepszy przyjaciel nie miał zamiaru pomagać mu w wymyślaniu bardziej kreatywnej zabawy, opadł na miejsce między Remusem, a Megan. Jego dłoń natychmiast powędrowała do ciemnych włosów, by je poczochrać.
Meadowes uśmiechnęła się słodko i zakręciła butelką, by po chwili posłać w kierunku Lupina, który wyglądał jakby czuł się w gronie swoich przyjaciół równie nieswojo, jak Evans, szeroki uśmiech.
-Więc Remusie... Prawda czy wyzwanie?
* * *
Kilka godzin później, całe towarzystwo wyłączając Lily i Remusa było pijane. Z każdą chwilą w grze padały coraz to odważniejsze i bardziej szalone wyzwania czy pytania.
Rudowłosa zdążyła na wyzwanie Megan opowiedzieć o swoim najlepszym przyjacielu, oraz o tym jak poznała ślizgonów, a później wymuszono na niej wysłanie fałszywego listu miłosnego do jakiejś puchonki o której dowiedziała się tylko tyle, że niemal molestuje Blacka za każdym razem kiedy go widzi.
W końcu zabawa została porzucona i każdy rozsiadł się w innym kącie pokoju. Dorcas głupio chichotała, słysząc coś co szeptał jej na ucho Łapa, James bawił się złotym zniczem, Megan i Vanessa, gadały na przemian wrzeszcząc coś na siebie i rzucając się sobie w objęcia z płaczem, Peter siedział i jak zwykle coś podjadał. Tylko Lupin i Evans siedzieli na podłodze obserwując swoich znajomych, z zażenowaniem.
W końcu Remus podniósł się z miejsca i przysunął się do rudowłosej zajmując miejsce w którym wcześniej siedziała Pett i uśmiechając się do zielonookiej nieśmiało.
-Jak ci się podoba... - zaczął po czym skrzywił się odrobinę rozglądając się dookoła - Zabawa w stylu Huncwotów?
Lily tylko uniosła brwi i rozejrzała się dookoła.
-Mam być szczera czy miła?
Blondyn uniósł lekko kąciki ust, rozumiejąc ukryty sens wypowiedzi. Otworzył usta, by coś odpowiedzieć, jednak po chwili tylko przekrzywił głowę i pozostał cicho.
-Chciałem powiedzieć, że nie zawsze to tak wygląda, ale skłamałbym, ale kiedy już się przyzwyczaisz, to całkiem wesoła gromadka - oznajmił i spojrzał na swoich przyjaciół.
Lily tylko po raz kolejny wzruszyła ramionami.
-Jeszcze się przekonasz - poklepał ją po ramieniu Remus, po czym podniósł się i odszedł kawałek, by odciągnąć Meg, która w tej chwili była gotowa uderzyć Vanessę.
Rudowłosa jeszcze chwilę obserwowała "wesołą Remusową gromadkę" po czym zajęła miejsce na jednym z   łóżek i chwyciła książkę, by po chwili zająć się lekturą.
Kilkadziesiąt minut później odpłynęła.
* * *
Kiedy rano się obudziła, jej głowa spoczywała na czymś niesamowicie miękkim. Nikt jeszcze na nią nie krzyczał, więc postanowiła nie otwierać oczu i jeszcze trochę pospać. Taki był jej zamiar, dopóki nie usłyszała nad sobą głośnego chrapnięcia.
Usiadła prosto jak struna i natychmiast otworzyła oczy, patrząc na coś, albo raczej na kogoś kto robił jej za poduszkę.
Okazało się, że książka, którą czytała jakimś cudem leżała na podłodze po drugiej stronie łóżka, a obok niej spał nikt inny jak jej znienawidzony, adoptowany braciszek.
Wzdrygnęła się i zwlekła się z materaca, niemal natychmiast potykając się o coś leżącego na podłodze. Pisnęła cicho, kiedy zobaczyła, że były to pulchne nogi, kogoś leżącego pod łóżkiem. Schyliła się nieco i dostrzegła Petera, obejmującego jakąś bombonierkę i chrapiącego cicho.
Pokręciła głową, odrobinę rozbawiona i ostrożnie przestąpiła nad nim, by po chwili rozejrzeć się po pokoju, który wyglądał jakby przeszedł przezeń huragan, lub coś jeszcze gorszego.
Szybko odnalazła wzrokiem przyjaciółki i omal nie wybuchła śmiechem.
Megan leżała na Remusie, który spał na podłodze, ciasno obejmując talię dziewczyny, jakby nadal chciał odciągnąć ją od Vanessy. Drobne, przy nim, dłonie dziewczyny leżały zwinięte w pięści na jego klatce piersiowej, jakby chciała go odepchnąć. Vanessa leżała kawałek dalej, skulona na jednym z foteli, mrucząc coś pod nosem i ciasno obejmując się ramionami, jakby było jej zimno. Jednak to Dorcas sprawiła, że była bliska chichotu. Dziewczyna leżała bowiem na łóżku Łapy, który leżał obok niej z twarzą ukrytą w jej włosach. Najbardziej szokującym dla rudej było jednak to, że jej nowa koleżanka leżała na materacu pozbawiona koszulki, która leżała kawałek dalej, pomięta.
Evansówna pokręciła głową, wzdychając ciężko. Przez chwilę przez głowę przemknęła jej myśl, by obudzić dziewczyny i kazać im doprowadzić się do porządku, po czym przeprowadzić zbiorową ewakuację, jednak wyrzuciła pomysł z głowy i na palcach, podnosząc wysoko nogi, by nie potknąć się o dobytek Huncwotów, albo jednego z nich, opuściła pokój.
* * *
-Nie! Na Merlina, Lily, czemu mnie nie uderzyłaś? - pisnęła Megan, kiedy podczas obiadu w Wielkiej Sali, zielonooka opowiadała im o tym co wyczyniały.
W zielonych oczach błysnęły iskierki rozbawienia, kiedy dziewczyna niewinnie wzruszyła ramionami.
-Och, ty paskudny rudy elfie! - zawołała Vanessa i dla żartów wystawiła język, krzyżując ramiona na piersi.
-Nie martwcie się. Tak czy owak nie przebijecie tego o wyczyniała Dorcas - dziewczyna puściła oczko ciemnowłosej, której twarz natychmiast przybrała odcień dojrzałych piwonii.
-A co takiego...? - zaczęły chórem dwie czarownice, jednak przerwało im pojawienie się Huncwotów.
Czterech chłopców, z czego dwóch uśmiechało się promiennie, zajęło miejsca obok nich.
-Witam nasze śliczne panny - przywitał się Potter głośno, czym zwrócił na siebie uwagę gryfonek siedzących dookoła nich.
Lily tylko prychnęła cicho i spuściła wzrok, kontynuując nawijanie cienkich nitek makaronu na widelec ze znużoną miną.
-Coś wy nie w humorach - zauważył Black, wykazując się spostrzegawczością i refleksem, którą poza nim mogły pochwalić się jedynie gnomy.
-Zakładam, że Lily opowiedziała wam co wyrabiałyście po alkoholu - mruknął Remus.
Evansówna niemal zakrztusiła się wodą goździkową, a pozostałe trzy czarownice gwałtownie się zarumieniły.
-Ty też? - niemal jęknęła blondynka z niezadowoleniem i spuściła wzrok zażenowana - Przepraszam, że musiałeś mnie odciągać - szepnęła po chwili.
Remus lekko uniósł kąciki ust, posyłając koleżance wątły uśmiech.
-To naprawdę nie problem - odparł i zabrał się za jedzenie.
Dziewczyna wydawała się zadowolona tą odpowiedzią, bo po chwili sama zabrała się do skubania swojego posiłku.
-Czekaj, czekaj... Lily nie powiedziałaś nam co robiła Dor! - zauważyła po chwili Vanessa i dała o tym znać dosyć głośno, bo połowa stołu Gryfonów spojrzała na nią z zaciekawieniem.
Ciemnowłosa zaczerwieniła się, aż po cebulki włosów i tylko coś mruknęła po czym spojrzała na swój talerz.
Jej zachowanie mówiło Lily, że najwyraźniej nie była aż tak upita i pamiętała co wyczyniała z Blackiem. I miała nadzieję, że chłopak był w tym momencie tak nietrzeźwy, że nie przypominał sobie niczego.
-Nie jestem głodna - oznajmiła po chwili Meadowes i gwałtownie wstała od stołu, by po chwili pospiesznie opuścić salę.
-A tej co się stało? - James zmarszczył brwi, i spojrzał na oddalającą się koleżankę.
-Pójdę z nią porozmawiać - oznajmiła Evansówna i już po chwili niemal biegła za oddalającą się szybkim krokiem gryfonką.
_________________________________________________________________________
Tak, wiem... Takie nic i beznadzieja po tak długim czasie oczekiwania. Przepraszam, ale siedzę w domu, bo mam 39 stopni gorączki i dodaję coś tylko z dwóch powodów:
1. Nudzi mi się tak, że postanowiłam wreszcie coś napisać
2. Mam radochę, bo jutro odwiedza mnie przyjaciółka, której nie widziałam już 3 lata...
Teraz, a propos sceny imprezy. Pominęłam prawie całą, bo szczerze mówiąc właśnie tam tkwiłam tak długo. Chciałam tam wcisnąć jedną scenkę i potem nie mieć problemów z pisaniem, ale stwierdziłam, że jeszcze za wcześnie i utknęłam z imprezą na której szczerze mówiąc nie wiem co mogli by robić, więc tak przemknęłam. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe. A jeśli chodzi o to co za scenę chciałam wcisnąć... Dowiecie się, kiedy Lily zbierze się w sobie na tyle, żeby zaufać dziewczynom i Huncwotom. Co nastąpi sama nie wiem kiedy.
Pozdrawiam
Z xx.
PS. Witam nowe czytelniczki i przepraszam, jeśli nie był to miły początek, ale mam trudny okres i cały czas żyję w stresie. Mam nadzieję, że nie zniechęciłam was do czytania.

2 komentarze:

  1. Oh Zuziu, moja droga! Strasznie długo nic nei dodawałaś, już myślałam że Cię nie "zobaczę" ale na szczęście dałaś oznakę życia xd
    Hmmm.. Ta imprezka przypomina mi moją Zieloną Szkołę z tego tygodnia, każdy wieczór wyglądał tak samo tylko że połowa osób o 3 w nocy kąpała sie w jeziorze no i mieliśmy jeszcze zioło no ale było bardzo podobnie :P Takze wiem jak musiała czuć się Lily bo ja tak ja i ona, zadowalałam się jedynie wodą :(
    "dostrzegła Petera, obejmującego jakąś bombonierkę i chrapiącego cicho." hahaha :D Peter i ja to chyba pokrewne dusze bo nie tylko on śpi ze słodyczami ^^
    Oh, Dor. Ciekawa jestem jak to tam jest mdz. nimi na prawdę :P Czy Lily wyciągnie od niej coś ciekawego? :)

    Całuję cię słodko i mooocno ściskam bo tak za Tb się stęskniłąm że UGH!!!
    Sarah ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero niedawno znalazłam twojego bloga i moim zdaniem jest naprawdę świetny. Ten rozdział mi się bardzo spodobał. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny :D


    Zapraszam na mojego bloga poświęconego Huncwotom w dorosłym świecie którzy muszą zmagać się z wieloma kłopotami już poza Hogwartem. http://dorosli-huncwoci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń