-Drogi rudzielcu? - wykrzyknęła Megan z wyrazem oburzenia na twarzy.
-Lily, chyba nie zamierzasz iść się spotkać z tym kimś? - spytała Vanessa, podejrzliwie oglądając świstek na którym nie było nic więcej niż tylko te kilka słów.
-Czemu nie? - wzruszyła ramionami rudowłosa, spinając włosy - To za pół godziny. Jeszcze nie będzie ciszy nocnej, więc nie będzie z tym problemów. A ja i tak muszę wpaść na chwilę do biblioteki i wypożyczyć trochę książek.
-A co jak to jacyś ślizgoni chcą ci zrobić kawał? - spytała zmartwiona blondynka, przygryzając wargę i bawiąc się kawałkiem pergaminu.
Lily rzuciła jej ostre spojrzenie.
-Przypominam ci, że ci ślizgoni to moi znajomi z dzieciństwa i wątpię w ich złe zamiary - mruknęła niezadowolona i wyrwała pergamin z rąk koleżanki.
Kiedy jednak zobaczyła zaniepokojony wyraz twarzy blondynki westchnęła cicho, przewieszając torbę przez ramię.
-Postaram się wrócić szybko. Nie martw się o mnie - z tymi słowami opuściła dormitorium i oparła się o drzwi - jeszcze nikomu nie wyszło to na dobre - dodała, sama do siebie.
Opuściła pokój wspólny i skierowała się do biblioteki. Bibliotekarka, młodziutka pani Pince (Lily zgadywała, że Dumbledore zatrudnił ją zaraz po tym jak skończyła Hogwart) posłała jej kwaśny uśmiech znad papierów, po czym wróciła do starannego wypełniania rubryk.
Kwadrans później Evansówna opuściła bibliotekę z nie najlepszym humorem, po niezbyt przyjemnej rozmowie z bibliotekarką, i torbą pełną ciężkich książek. Tak skierowała się na trzecie piętro.
Skręcając w korytarz przy posągu, przy którym miała się spotkać z tajemniczym nieznajomym, wpadła na kogoś. A siła uderzenia, zwaliła ją z nóg, powodując, że ciężkie tomy wysypały się z jej torby.
-Lily? Co ty tu robisz? - usłyszała zdyszany głos, a po chwili przed nią pojawiły się postaci Jamesa Pottera i Syriusza Blacka.
Obaj chłopcy mieli wypieki na policzkach i potargane włosy (Potter nawet bardziej niż zwykle) z czego Evans wnioskowała, że zanim na nią wpadli, biegli gdzieś, może się śpieszyli, może uciekali. Kto wie. Prychnęła, poprawiając pasmo włosów, które opadło jej na oczy i zatykając lok za ucho, zbierając rozsypane po podłodze książki.
-Idę na spotkanie - oznajmiła chłodno, mijając obu chłopców.
-Nie chcę cię zatrzymywać, ale to naprawdę nie najlepszy pomysł - oznajmił poczochraniec, zaciskając palce na jej nadgarstku.
Dziewczyna tylko zerknęła na niego wrogo, wyrywając rękę z jego uścisku i skręcając w korytarz. Po chwili nastolatkę minął, biegnąc, przygarbiony mężczyzna z kotem truchtającym przy boku, wykrzykując coś niezrozumiale na pół korytarza. Zielonooka obejrzała się przez ramię i dostrzegła dwóch Huncwotów, którzy spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym ponownie puścili się biegiem, uciekając przed staruszkiem.
Lily wywróciła tylko oczami i ruszyła dalej, w końcu stając pod posągiem pod którym miała się spotkać z nieznajomym.
Czekała dobre dwadzieścia minut. Było już piętnaście minut po ustalonej godzinie spotkania, kiedy rudowłosa westchnęła z niezadowoleniem i zdecydowała wrócić do dormitorium, by nie sterczeć dalej na korytarzu jak idiotka. Ruszyła korytarzem, kiedy, już drugi raz tego samego dnia, ktoś na nią wpadł.
-Wybacz rudzielcu - usłyszała nad sobą przyjazny głos, w którym dało się wyczuć uśmiech.
Dziewczyna podniosła wzrok, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech, kiedy nad sobą zobaczyła chłopaka o poczochranych, przydługich, blond włosach i oczach tak ciemno niebieskich, że wyglądały na niemal czarne. Jak morze podczas sztormu. Rudowłosa w mgnieniu oka poderwała się z podłogi i rzuciła się na blondyna, zarzucając ramiona na jego szyję i niemal zwalając go z nóg. Przy jej uchu zabrzmiał cichy chichot, a potem poczuła jak niebieskooki chowa twarz w jej włosach, a ramiona chłopaka delikatnie obejmują ją w talii.
-Miło cię znowu widzieć, Rudzielcu.
_________________________________________________
Wiem, że bardzo krótki i nic szczególnego nie wnosi, ale nie chciałam tego bardzo rozwlekać, bo
- dawno nie było rozdziału
- chciałam już znowu wprowadzić tą postać
- ten rozdział właśnie w tym momencie miał się skończyć, więc nie widziałam sensu w przedłużaniu tego w nieskończoność.
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam tym króciutkim tworem.
Miłego wieczora x.
Jej, to jest cudne!!! Wow, pierwsza! xD Jestem tu nowa, i z niecierpliwością czekałam na nowy rozdział. Ten wcale nie jest krótki, niektóre moje są o wiele krótsze... Z góry przepraszam za wszystkie błędy, ale piszę przez telefon. Mam wrażenie, że on wiele namiesza... Po za tym spodobał mi się fragment, gdzie było przypomnienie, że ślizgoni to przyjaciele z dzieciństwa. Nie wiem czemu, ale mam sentyment do zielonych... Muszę niestety już kończyć, ale obiecuję, że pod następnym rozdziałem będzie dłuższy! Weny, chęci i czasu do pisania!
OdpowiedzUsuń