-WSTAWAĆ! ZASPAŁYŚMY!
Jak na zawołanie wszystkie dziewczyny zerwały się z łóżek i ruszyły biegiem do kufrów. Po chwili rozległ się głośny łomot. Okazało się, że dwie współlokatorki rudej, również nie zdając sobie sprawy z panującego dookoła chaosu i wywróciły się o rzeczy szatynki.
-Ups-krótki dźwięk wyrwał się z ust bałaganiary.
Wszystkie spojrzenia zwróciły się w jej kierunku.
-Ups?!
Morel zmieszała się i spuściła wzrok.
-Szukałam w nocy szczoteczki do zębów. Byłam półprzytomna... No i cóż... Tak się skończyło-uśmiechnęła się blado dziewczyna.
Pozostałe dziewczęta spojrzały na siebie i jednogłośnie wybuchły śmiechem. Byłyby zaczęły się tarzać ze śmiechu, jednak w porę oprzytomniały i przypomniały sobie, że muszą się spieszyć na śniadanie. Zaczęły przeszukiwać swoje nierozpakowane kufry i wyciągać z nich ciuchy. Lily szybko wskoczyła w niebieski uniform i zaczęła rozczesywać swoje rude włosy. Wyrobiły się w niecałe 10 minut. Potykając się jedna o drugą zbiegły do Salonu. Wielką Ulgą było dla nich to, że w pomieszczeniu zastały łażących z kąta w kąt Louisa, Nicolai'a i Luke'a. Na ich widok chłopcy zaczęli nerwowo podskakiwać w miejscu.
-Dłużej się nie dało? Jestem głodny-zawołał z oburzeniem Luke.
-Taka cera potrzebuje długiej ilości snu!-zawołała Michelle z udawanym oburzeniem i pchnęła lekko chłopaka, jednak po chwili wybuchła śmiechem.
-Kochana na twoją cerę to tylko maseczka i świeże awokado-zawołał jedenastolatek po czym podobnie jak przyjaciółka wybuchł donośnym śmiechem.
-Możemy już iść? Jestem głodny-jęknął Lou.
-Loui, nie przerywaj. Nie widzisz, że nasze stare dobre małżeństwo przeżywa swoją pierwszą kłótnię?-prychnęła rudowłosa obejmując przyjaciela.
-Wzięliście ślub? I nie byłem na nim świadkiem? Wiecie, co?!-zgrywał oburzonego Louis.
-Co?-spytała równocześnia "para".
-FOCH FOREVER!-krzyknął szatyn i skrzyżował ramiona na piersi.
Jego przyjaciele starali się utrzymać powagę, jednak mina szatyna tak przesadnie udającego zdziwienie, powaliła ich na łopatki. Po Salonie potoczył się gromki śmiech siódemki przyjaciół.
-Ach, wybacz zacna damo, iż nie spytałem wcześniej o twe imię, jednak byłem zbyt zafascynowany twoją urodą. Jak się zatem zowiesz?-Nick próbował być szarmancki i ukłonił się w kierunku Lottie.
Dziewczyna speszyła się i spłonęła rumieńcem, a w pokoju zapadła cisza.
-Charlotte-szepnęła cicho dziewczyna z lokami.
-Miło cię poznać Lott.-zawołał niebieskoooki.
Lily przypatrywała się temu z rozbawieniem, jednak w końcu musiała przerwać zaloty przyjaciół i przywrócić ich do rzeczywistości.
-Moi drodzy, nie chcę przerywać wam tych amorów, ale jeśli teraz nie wyjdziemy, to nie zjemy śniadania.
Luke tylko machnął ręką.
-Spoko, znam skrót. Dotrzemy do oranżerii w pięć minut.
Wszystkie oczy zwróciły się na niego, a chłopak najswobodniej jak mógł wyszedł z sektora i ruszył korytarzem. W końcu przestał się jednak zgrywać i przyspieszył.
* * *
-MÓWIŁEŚ, ŻE ZNASZ SKRÓT!!!-sześć zdenerwowanych głosów odbijało się echem po pustym korytarzu.
-Eee... No bo...-chłopak podrapał się po karku i spuścił wzrok.
-Dziewczyny pilnujcie mnie, żebym go przez te siedem lat nie zabiła-westchnęła Lott.
Wypowiedziawszy te słowa podeszła do ściany. Zaczęła przy niej wykonywać równe czynności. Odmierzała coś palcami i różdżką, aż w końcu stuknęła końcem różdżki w jedną z cegiełek i ściana ustąpiła. Znaleźli się w jakimś korytarzu. Charlotte ruszyła szybkim krokiem, jakby dokładnie znała drogę. Niecały kwadrans później stali przed oranżerią. Mimo późnej godziny śniadanie nadal trwało, a paru uczniów nadal jadło. Przyjaciele znaleźli swój stół i szybko zabrali się za jedzenie. Lily była oszołomiona wyborem potraw i napojów. Było ich tam o wiele więcej niż kiedykolwiek poznała ich w Anglii i Francji. W jadłospisie były dania typowe dla najróżniejszych krajów. Pojawiło się tam nawet coś o nazwie Rogan Josh, co kompletnie rozłożyło dziewczynę na łopatki. W końcu wybrała najprostszą jajecznicę z szynką i pochłonęła ją szybko.
* * *
Eleanor poinformowała ich, że o 10 w salonie ich sektoru rozpoczyna się spotkanie z opiekunką i prefektami oraz, że mają stawić się punktualnie. Tak też zrobili. Rozsiedli się na szarych fotelach i czekali na przybycie reszty. Kiedy zebrał się już cały pierwszy rocznik, nauczycielka zaczęła opowiadać o szkole, rozdawać plany lekcji oraz miniaturowy plan szkoły.
-Jutro zaczynacie lekcje w szklarni 8. Załóżcie ubrania robocze, a nie mundurki.-tymi słowami zakończyła spotkanie i nie żegnając się ze swoimi podopiecznymi opuściła salon, a za nią ruszyli prefekci.
-Czy tylko ja mam wrażenie, że ona nie cierpi tej roboty?-zapytał Lou na cały salon.
Wszyscy obecni zgodnie mu przytaknęli.
* * *
Następnego ranka dziewczyny pilnowały już tego, by nie zaspać. Wstały godzinę przed śniadaniem i zaczęły się szykować na lekcję, gdyż zajęcia rozpoczynali zaraz po śniadaniu. Do toreb zapakowały podręczniki i szybkim krokiem ruszyły na dół. W salonie podobnie jak poprzednio czekali na nie przyjaciele. Na widok dziewczyn podnieśli się i ruszyli za Charlotte, która już pewnie pokonywała drogę do oranżerii. Szybko zjedli śniadanie i dopiero wtedy zorientowali się, że nikt nie wie, gdzie znajdują się szklarnie. Oczywistym było, że trzeba opuścić zamek, ale co dalej? Skierowali się więc ku stolikowi przy którym siedziała Eleanor. Dziewczyna najwyraźniej zdenerwowana kolejnymi pierwszakami zawracającymi jej głowę, rzuciła tylko krótkie.
-Wychodzicie z zamku i idziecie cały czas prosto, aż zobaczycie duże szklane budynki.
Potem wróciła do jedzenia. Przyjaciele zrozumieli, że nie mają co liczyć na pomoc, więc skierowali swe kroki podanym przez szatynkę kierunku. Dotarli do pomieszczenia bez większych problemów, a niedługo po nich do szklarni weszła uśmiechnięta szeroko, średniego wzrostu kobieta o srebrzystych włosach.
-Witam na pierwszej lekcji ogrodnictwa..
* * *
Lekcje zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Każdy profesor wszystko dokładnie im tłumaczył i zadawał najróżniejsze pytania dotyczące najróżniejszych rzeczy w ich życiu. Kiedy Lily z przyjaciółmi padli na fotele w ich sektorze, byli wykończeni i zszokowani. Nigdy by nie pomyśleli, że tak będzie wyglądała ich szkoła, a co dziwniejsze, że ich nauczycielka ogrodnictwa będzie wyglądała jak modelka z okładki "Vogue".
-Wow-mruknęła Lott.
Lily zawtórowała jej śmiechem.
-Dobrze powiedziane.
Po salonie potoczył się jęk wyczerpanych pierwszoklasistów.
-Zaraz umrę.-jęknął Louis.
Zawtórował mu tylko głośny jęk.
-Idziemy spać?-zaproponowała Michelle, po czym ziewnęła zakrywając usta dłonią.
-SPAĆ? Jest pierwszy dzień szkoły, a wy chcecie spać? A co z imprezą piżamową, czy coś w tym stylu?-oburzył się Lou.
-Nie obraź się Loui, ale to typowo gejowski pomysł, poza tym przed chwilą tu umierałeś...-zaśmiała się zielonooka.
Chłopak tylko prychnął i z wyniosłą miną skierował się ku schodom prowadzącym do męskich sypialni. Luke i Nicolai spojrzeli na siebie, a na ich twarzach pojawiły się lekkie uśmiechy. Chwilę potem zerwali się na nogi i pożegnawszy się z przyjaciółkami ruszyli za szatynem. Niedługo potem w ich ślady poszły dziewczyny i również pognały do swojej sypialni gdzie wyszykowały się do snu. Kiedy tylko ruda głowa dotknęła miękkiej poduszki, dziewczyna odpłynęła.
-Lily, co ty tu tak długo robisz? Idziemy!-z zamyślenia wyrwał ją głos chłopaka, którego głowa wychylała się zza drzwi.
Nie zmienił się prawie wcale przez te cztery lata. Blond włosy jak zwykle były roztrzepane, a niebieskie oczy sprawiały, że każdy mu ufał. No i co najważniejsze potrafił rozbawić ją nawet, kiedy miała podły humor. Po prostu był sobą i dzięki temu był dla niej najlepszym przyjacielem. Rudowłosa zerwała się z łóżka i założywszy buty pobiegła za blondynem, który już zniknął na schodach. Popędziła za nim przez co omal na niego nie wpadła, gdyż niebieskooki zamarł na ostatnim stopniu. Dziewczyna wyhamowała w ostatniej chwili i podążyła za jego wzrokiem, chociaż i bez tego dobrze wiedziała na co, a raczej na kogo patrzył. Rozgadana postać o brązowych włosach i szarych oczach stała na środku salonu klas 3-5. Uśmiechała się do każdego kto ją mijał. Lily uśmiechnęła się lekko i nachyliła się, by szepnąć do ucha przyjaciela.
-Nie gap się tak.
Niebieskooki podskoczył.
-Co? Gapić się? Ja?
Chłopak gadał jak najęty ze zdenerwowania, a Lily omal nie wybuchnęła śmiechem.
-Tak ty.
-Och daj spokój.-szatyn machnął ręką i zszedł z ostatniego stopnia.
Rozejrzeli się po pokoju, a Louis siedzący na parapecie pomachał do nich lekko. Przyjaciele uśmiechnęli się i dołączyli do szatyna.
-Em i Chelle czekają na nas w bibliotece, ale czekam na Luke'a.
Dwójka skinęła głowami. Po chwili wyżej wspomniany chłopak dołączył do części paczki.
-No. Skoro już jesteś to możemy wreszcie zaszczycić Emmę i Michelle naszą obecnością.-klasnął Lou.
Pomiędzy regałami faktycznie czekały już na nich dwie dziewczyny. Na widok roześmianej czwórki pokręciły głowami.
-Dłużej się nie dało? Sterczymy tu jak głupie. Bibliotekarka już dwa razy pytała nas, czy potrzebujemy pomocy.
-Wybaczcie Lily, się zamyśliła.-oznajmił Lucas.
-Tak, a potem Luke się trochę polenił zanim do nas dołączył-odparowała zielonooka.
-Lilith spokojnie!-parsknął chłopak łapiąc w długie palce kosmyk kasztanowych włosów.
Zielone oczy zatoczyły koło, ale ich właścicielka uśmiechnęła się lekko.
-Och dajcie spokój. Idziemy.-Emma uśmiechnęła się i pociągnęła ich za ręce.
Zanim jednak zdążyli oddalić się chociaż trochę podeszła do nich bibliotekarka.
-Panna Lilyanne Evans? Za mną proszę.
________________________________
Boże jedyny, nie wiem jak to zrobiłam, ale wreszcie udało mi się skończyć... Średnio mi to wyszło... No co mogę poradzić... Apropos jeśli zauważycie tą typową dla mnie "zmianę narracji" to mówcie XD
Wiesz, tak piszę ten komentarz i dokładnie, to nie wiem co napisać... Eh.
OdpowiedzUsuńNa rozdział długo czekałam i spełnił moje oczekiwania :) Przyjemnie się czytało i nie zauważyłam, kiedy pojawiła się ta... kreska i słowa : Boże jedyny... ;D
Nie zauważyłam "twojej" zmiany narracji ;P Jedynie co mnie kusiło, żeby napisać, to to :
-Zaraz umrę.-jęknął Louis.
Chodzi mi o każdy taki twój dialog.
Prawidłowo powinno być :
-Zaraz umrę - jęknął Louis.
Lub:
-Zaraz umrę.-Jęknął Louis.
Jednak co do tego drugiego, to do końca pewna nie jestem... Ja piszę tą 1 wersją ;P
W każdym bądź razie, chodzi mi o to, że przed myślnikiem stawiasz kropkę, a po nim, nie dajesz wielkiej litery.
Zrozumiałaś ? ;] Mnie rzadko kiedy ludzie rozumieją, więc wyżywam się na innych w internecie ;D
Pozdrawiam, Nigra.
Weny ;]
PS. Mam nadzieję, że kiedy ci coś tak wytykam, jakoś nie złościsz się na mnie czy jeszcze co innego :)
Wybacz, że nie pisałam wcześniej, ale jestem wielkim leniem, więc nie zawsze chcę mi się coś napisać. Wracając do tematu. Trochę dziwnie zrobiłaś, że Lily uczy się w tej francuskiej szkole (wybacz, lecz nie wiem jak się pisze jej nazwę) . Przyzwyczaiłam się do Hogwarty ;( Ale zawzse to coś nowego? Hmm?
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam Amelia