środa, 23 lipca 2014

Rozdział 25

Po spotkaniu z Alexem po raz pierwszy, w pewien sposób umyślnie, spóźniła się na lekcję. Chłopak zabrał ją do jakiegoś dziwnego małego, aczkolwiek przytulnego pokoiku na siódmym piętrze, z poduszkami walającymi się po całej podłodze i całym mnóstwem najróżniejszych książek. Na ścianach wisiały najróżniejsze zdjęcia przedstawiające Dolinę Godryka o różnych porach dnia i roku, a także fotografie upamiętniające ich wspólnie spędzony czas.
Dziewczyna bawiła się tak dobrze, wspominając z przyjacielem spędzony razem czas, tych kilka lat temu, że kompletnie nie zauważyła kiedy zaczęła się następna lekcja i ostatecznie spóźniła się na błonia aż kwadrans. Na jej szczęście wiecznie roztargniony profesor Kettleburn, który uczył Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, zdawał się tego nie zauważyć, jednak całą lekcję czuła na sobie palące spojrzenia swoich nowych koleżanek i Jamesa Pottera.

Następnego ranka, kiedy weszła do Wielkiej Sali na śniadanie, poczuła się osaczona. Ponad połowa uczniów wlepiała w nią ciekawskie, jednak natarczywe, palące spojrzenia, wywiercające dziurę w jej ciele. Niemal czuła, jakby szeptali sobie nawzajem o niej. Nie wiedziała tylko dlatego.
-No, no, Evans. Od rana jesteś na językach całej szkoły - oznajmił Potter z szerokim, poniekąd aroganckim i zadowolonym z siebie uśmieszkiem. - Oczywiście Whittock też. Wszyscy się zastanawiają co jest między wami - wyszczerzył zęby.
-Coś mi mówi, że to nie twoja sprawa Potter. Ani ich - oznajmiła chłodno Evansówna, nakładając sobie na talerz sporą porcję jajecznicy i zabierając się za jedzenie.
-Ooo... Po nazwisku to po pysku, Rogaczu - poklepał go po plecach jego najlepszy przyjaciel, któremu najwyraźniej przeszedł już dół po koszu którego dostał od Dorcas.
Chłopak wzruszył ramionami.
-To nie ja dostałem wczoraj po pysku, Łapo.
-Przegięcie, stary - zauważył tamten, wywracając oczami i wymierzając przyjacielowi cios w ramię.
-Więc, Lily? Powiesz nam co to za gorący romans między wami? Gdzie go w ogóle poznałaś? - zmarszczył brwi okularnik, ignorując przyjaciela, który najwyraźniej urażony uwagą o dostaniu po pysku, zabrał się za jedzenie, z nie za wesołą miną.
-Mówiłam ci, że to nie twoja sprawa. Ale jeśli musisz wiedzieć, poznałam go w Dolinie Godryka - oznajmiła chłodno.
-Zaraz, zaraz... Nic nie mówiłaś, że mieszkasz w Dolinie - mruknęła Vanessa, po przełknięciu kawałka omletu. - Może jakoś niedaleko Dorcas? Och, ależ wam zazdroszczę!
-Tak... To trochę długa historia. Na inny dzień - mruknęła Evansówna natychmiast spuszczając wzrok i nagle, bez apetytu grzebiąc widelcem w talerzu.
Kątem oka zauważyła, że James znowu otwiera usta, by się odezwać, i natychmiast podniosła się z miejsca, ostentacyjnie odsuwając od siebie talerz.
-Zobaczymy się na lekcji - mruknęła, po czym rzuciła przyszywanemu bratu wrogie spojrzenie, następnie opuszczając Salę.
To czego się nie spodziewała to fakt, że rozczochraniec wyleci za nią z Wielkiej Sali.
-Hej, czekaj! Lily! - zawołał ku jej zaskoczeniu.
Dziewczyna uniosła brwi i odwróciła się, mierząc chłopaka wzrokiem.
-Czego chcesz? Śpieszę się. Chcę jeszcze zajrzeć do biblioteki.
-Cała ty. W Dolinie też zawsze siedziałaś w bibliotece - zaśmiał się chłopak, automatycznie przebiegając ręką przez włosy, jeszcze bardziej je czochrając.
-Właśnie. Skoro już o tym wspomniałeś. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, że twoi rodzice mnie adoptowali. Chcę żeby wszyscy uważali, że mam najzwyklejszych na świecie mugolskich rodziców. Możesz tyle dla mnie zrobić?
-Czemu nie chcesz, żeby wiedzieli?
Rudowłosa westchnęła ze zdenerwowaniem i założyła za ucho lok, który wymknął się jej z kucyka.
-Po prostu nie mam na to ochoty. Nie chcę żeby cała szkoła wiedziała, że z tobą mieszkam, zaczną sądzić, że naprawdę jesteśmy spokrewnieni - mruknęła, uciekając wzrokiem. - Więc jak?
Chłopak wzruszył ramionami i skinął głową z obojętną miną, wciskając dłonie w kieszenie.
-W każdym razie, nie o tym chciałem porozmawiać. Chciałem spytać czy możemy się nie kłócić i spróbować się chociaż tolerować?
Dziewczyna uniosła rude brwi, tak wysoko, że niemal sięgnęły linii jej włosów.
-O co ci chodzi? - zapytała gwałtownie ku jego zaskoczeniu. - W jednej chwili jesteś wredny, robisz nieprzyjemne insynuacje i sam prowokujesz kłótnie, a w następnej chcesz się tolerować? Czy to tylko ja, czy coś tu jest nie tak?
-Przepraszam za to. Po prostu... Nie bardzo wiem jak się przy tobie zachować. Byłem jedynakiem, a potem nagle bez ostrzeżenia rodzice cię zaadoptowali, nic mi o tym nie mówiąc i...
Evans pokręciła głową uciszając go ruchem dłoni.
-Jasne. Będę cię tolerować, jeśli ty nie zaczniesz się zachowywać jakbyś był najważniejszy na całym Bożym świecie, ok?
Potter ponownie przeczesał dłonią włosy, a na jego twarzy, wykwitł szeroki uśmiech.
-Oczywiście. Do zobaczenia na lekcjach, Lily - oznajmił i skierował się do wyjścia na błonia.
Chłopak pchnął ciężkie drzwi i zniknął na zewnątrz, nie zważając na ciemne, burzowe chmury, które od ranka wisiały na niebie.
-Nigdy nie zrozumiem mężczyzn - westchnęła rudowłosa i kręcąc głową, ruszyła po kamiennych schodach na drugie piętro, do jednego z jej ulubionych miejsc w całej szkole.

Biblioteka była przestronnym pomieszczeniem wypełnionym regałami sięgającymi od podłogi aż po sufit, a na każdej półce były upchane ciasno grube woluminy, czy to książki szkolne, czy mugolskie powieści, można tu było znaleźć prawie wszystko. Po środku pomieszczenia mieściły się cztery długie stoły, podobne do tych w Wielkiej Sali, gdzie uczniowie mogli czytać, grać w szachy, czy odrabiać pracę domową. Na tyłach pomieszczenia znajdowało się biurko bibliotekarki, przy którym siedziała młodziutka pani Pince, o wyrazie twarzy, który nie pasował do jej wieku.
Lily lubiła to miejsce ze względu na zapach książek oraz ciszę i spokój. Poza tym lubiła uczucie bycia otaczanym przez książki. Tym razem nie miała jednak czasu usiąść i oddać się czytaniu, jak by to zrobiła gdyby miała wolną chwilę. Chwyciła kilka interesujących ją tytułów by po chwili przy biurku pani Pince, wymaszerować z pomieszczenia i udać się na błonia, gdzie miała pierwszą tego dnia lekcję.

Przed zajęciami z profesorem Kettleburnem zdążyła posiedzieć przez chwilę na trawie i poczytać jedną z książek, które wypożyczyła, "Rozważna i Romantyczna", mugolską powieść. Jedną z rzeczy, które wyraźnie pamiętała z dzieciństwa, było siedzenie na kolanach mamy w przytulnej, domowej bibliotece, kiedy matka czytała tą właśnie książkę. Czasami Lily prosiła, żeby czytała ją na głos i z przyjemnością słuchała głosu matki, który za każdym razem brzmiał, jakby czytała powieść po raz pierwszy. A Lily widziała przecież wygięty grzbiet książki i wypadające już pożółkłe strony. Potem któregoś razu, gdy była już wystarczająco wysoka, wspięła się na fotel ojca w bibliotece i sięgnęła po książkę. A kiedy ją otworzyła, na stronie tytułowej znalazła zapisaną czarnym, blaknącym już atramentem, dedykację dla dziewczyny o imieniu Linette. Zapytana o to matka zaśmiała się cicho i poczochrała jej, sięgające wtedy ramion, rude włosy, po czym zaprowadziła ją do tej samej biblioteki i wyjęła z półki jedną z najgrubszych książek, o grubej skórzanej okładce o równie starych i pożółkłych stronach jak "Rozważna i Romantyczna", ale znacznie cieńszych. Wydawało się, że strony mogą się pokruszyć, jeśli tylko ktoś dotknie ich za mocno.
-Twoja pra pra pra babka, Linette dostała tę książkę od twojego pra pra pra dziadka, Edmunda, Lily. Było to jedno z pierwszych wydań - oznajmiła Mary, wskazując na czarno białe zdjęcie zamieszczone w książce, ukazujące kobietę i mężczyznę siedzących przodem do siebie. Mężczyzna trzymał dłoń kobiety w swoich i wpatrywał się w nią z czułością w oczach.
Potem Lily często przysuwała sobie stołek i ściągała książkę tylko po to, żeby znaleźć zdjęcie i poleżeć na mahoniowej podłodze biblioteki i wpatrywać się w fotografię. Tak leżąc, wpatrując się w to zdjęcie, sześcioletnia Lily znalazła idealną dla siebie definicję miłości. Mimo tego, że sześć lat, to wiek w którym chłopcy są denerwujący, dziewczynka postanowiła, że jeśli kiedyś się zakocha, to tylko w kimś kto będzie patrzył na nią tak jak jej Edmund patrzył na Linette.
____________________________________________________________________
Nie mam pojęcia skąd się wzięła ta część o "Rozważnej i Romantycznej" O.o Szczerze nawet nie myślałam za bardzo co piszę, ale wyszło chyba całkiem nieźle... Tylko strasznie to zagmatwałam. Od 4 miesięcy nic się tu nie pojawiło, ale mam nadzieję, że jeszcze ktoś ma ochotę to czytać... Tak... To chyba tyle... Następny postaram się napisać szybciej :)


1 komentarz: