sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 26

-Co mamy teraz? - zapytała Lily, kiedy szły korytarzem po kolejnej lekcji Obrony Przed Czarną Magią, których ruda już nie lubiła ze względu na srogiego profesora, który na każdej lekcji znajdywał pretekst, żeby utrudnić życie czterem gryfonkom.
-Już tylko wróżbiarstwo - oznajmiła Vanessa, a Megan aż jęknęła.
-Naprawdę nie mam pojęcia po co wy chodzicie na te lekcje. Ta kobieta to zwykła oszustka, jej lekcje są nudne jak flaki z olejem, a w tej sali można się udusić od tego całego kadzidła, herbaty i całej reszty - mruknęła Dorcas potrząsając głową i wzruszając ramionami z westchnieniem. - Widzimy się potem w Pokoju Wspólnym - dorzuciła i ruszyła korytarzem, machając jeszcze koleżankom na pożegnanie, zanim zniknęła za rogiem.
-Nie zrażaj się, Lily. Nie jest aż tak źle - uśmiechnęła się pocieszająco Vanessa i ramię w ramię, trzy dziewczyny ruszyły w kierunku wieży w której miała odbywać się lekcja.
-Ten dzień nie mógłby być gorszy niż już jest. Blok Historii Magii, Blok Transmutacji, a potem jeszcze Obrona Przed Czarną Magią i Wróżbiarstwo. Oni nie mają litości - narzekała Meg.
-No cóż, musisz to przeżyć. Ale powiem ci jedno. Nie jesteś jedyna, której się to nie podoba - zaśmiała się Vanessa, ze zwykłą dla siebie pogodą ducha, której po takim dniu, by się po niej nie spodziewała.
Lekcje Historii Magii, której uczył profesor Binns, jak się okazało, były potwornie nudne. Ale dwie lekcje pod rząd, były istną męką i niezależnie od tego jak bardzo Gryfoni nie lubili dwóch godzin eliksirów ze ślizgonami, to każdy z nich potulnie poszedłby i na dziesięć godzin eliksirów, jeśli tylko znaczyło to, że może ominąć podwójną Historię Magii.
-Nie rozumiem po co dorzucili nam tyle Historii Magii w tym roku. Po co nam to? Rozumiem po co nam Zaklęcia, czy Transmutacja, ale Historia Magii?
-Cóż, zasadniczo jest po to, żebyś znała Historię Magii. Naprawdę Meg, myślałem że jesteś jedną z najlepszych uczennic - zażartował Syriusz Black, który pojawił się znikąd razem z Jamesem Potterem. Obaj uśmiechali się szeroko.
Megan wywróciła oczami i uderzyła Blacka w ramię, a Vanessa tylko uśmiechnęła się pod nosem.
-Remus nie chodzi na Wróżbiarstwo? - spytała Evans, na próżno wypatrując na korytarzu trzeciego chłopaka.
-Nie. Jak to ujął Luniaczek, Wróżbiarstwo jest oparte na zmyślaniu, a on nie lubi takich bezpodstawnych nauk, czy jakoś tak - mruknął James, przeczesując włosy palcami i uśmiechając się szeroko.
-My z kolei bardzo lubimy zmyślać - wtrącił Syriusz.
-Poza tym stara Cassie jest całkiem zabawna - dorzucił Potter.
Zielonooka pytająco zerknęła na koleżanki, kompletnie nie rozumiejąc co też James ma na myśli, mówiąc, że wróżbitka jest zabawna.
-Och, zobaczysz. Tylko się nie przeraź. A teraz głęboki wdech - oznajmiła Megan, i chwyciła ją za dłoń, by wciągnąć ją do sali, zanim Lily zdążyła coś jeszcze powiedzieć.
Pierwszą rzeczą jaka ją uderzyła, był mdlący dławiący zapach kadzideł, perfum, herbaty i palonego cukru. Potem zwróciła uwagę na ekscentryczny wystrój pomieszczenia. Była to mała salka, w której zamiast standardowych ławek i krzeseł, stały tam niskie stoliczki i pufy, poduszki oraz fotele. Światło wpadające przez duże okna przygaszone i stłumione było przez czerwone półprzezroczyste zasłony. Poza tym w pomieszczeniu, na licznych półkach z ciemnego, wiśniowego drewna ustawione były rządkami, delikatne niebieskie i różowe filiżanki z porcelany, oraz dzbanki do herbaty. Po drugiej stronie pomieszczenia na podobnych półkach upchane były poszarzałe, niektóre pokryte kurzem, kryształowe kule, pod których ciężarem aż uginała się półka. Lily aż opadła szczęka na widok tego pomieszczenia. Wyglądało jak wyjęte z książki. Vanessa zaśmiała się cicho i pociągnęła Lily za łokieć, w kierunku trzy osobowego stolika. Syriusz i James zajęli stolik za nimi, a kiedy wszyscy uczniowie usiedli, zza kurtyny odgradzającej salę od czegoś co było zapewne gabinetem nauczycielki uczącej Wróżbiarstwa, wyszła zgarbiona kobieta w podeszłym wieku. Ubrana była w luźną, czerwonawą szatę, a na nosie miała okulary w czarnych oprawkach o grubych szkłach, które sprawiały, że jej wodniste, szaro zielone oczy wyglądały na dwa razy większe niż normalne. W jej oklapłe, mysie włosy wplecione były liczne koraliki, które stukały o siebie, gdy kobieta ruszała głową.
-Witam was kochani, na pierwszej lekcji Wróżbiarstwa w tym roku - oznajmiła cichym głosem, który pasował do tego niedorzecznego pomieszczenia. - Moje dziecko, przewidziałam, że dołączy do nas nowa uczennica. Pozwól - oznajmiła, wbijając spojrzenie w Lily.
Podeszła do rudowłosej, poruszając się jakby płynęła w powietrzu, po czym chwyciła dziewczynę za rękę pomarszczonymi dłońmi, z siłą większą niż można by się tego po niej spodziewać. Jeszcze przez chwilę mierzyła wzrokiem twarz Lily, po czym spuściła wzrok na jej dłoń, teraz odwróconą wewnętrzną częścią ku górze. Nauczycielka zmarszczyła brwi, po czym spojrzała w zielone oczy nastolatki, by po chwili puścić jej dłoń i wykrzywić twarz w smutnym grymasie, który w zamierzeniu miał zapewne wyrażać współczucie.
-Moja droga, twoja linia życia, jest niezwykle krótka. Masz za sobą mało lat, ale ledwie przeżyjesz dwa razy tyle... - oznajmiła ze smutnym uśmiechem, delikatnie odkładając jej dłoń na stół przykryty fioletowym obrusem.
Lily zerknęła na koleżanki kątem oka, Megan wywróciła oczami, a Vanessa tylko uśmiechnęła się przepraszająco i wzruszyła ramionami. Kiedy nauczycielka odeszła od ich stolika, Meg nachyliła się do niej nad stołem.
-Już widzisz czemu Dor zrezygnowała z tych zajęć - oznajmiła szeptem, po czym zerknęła na Huncwotów siedzących za nimi, szczerzących się jak idioci. - I co James miał na myśli, mówiąc, że jest zabawna.
Ruda zmrużyła oczy, zerkając na przyszywanego brata i jego przyjaciela, a potem na nauczycielkę, która już zdążyła dotrzeć do półki z filiżankami.
-Moi drodzy, dzisiaj, jak na początku każdego roku będziemy czytać z fusów.


-Cassie znalazła sobie nową ofiarę - poinformowała Dorcas blondynka, rzucając się na swoje łóżko w dormitorium i chowając głowę pod poduszką.
-Lily? Przewidywała dziś twoją śmierć? - zaśmiała się brunetka. - Nie martw się. Mnie na początku oznajmiła, że zabije mnie jakiś potężny czarodziej. I to osobiście. Muszę być całkiem ważną osobą, skoro się pofatyguje. A potem już na każdej lekcji Cassie rzucała mi smutne spojrzenia i współczujące uśmiechy. Więc rzuciłam to w diabły. To i tak oszustka.
Evans wzruszyła ramionami i przeczesała włosy palcami, odkładając torbę na podłogę obok łóżka, ledwie rejestrując zmartwione spojrzenie, które Vanessa posłała swojej ciemnowłosej przyjaciółce.
-W tej chwili chciałabym móc spać aż do rana, ale mamy tyle pracy domowej, że chyba zaraz się rozpłaczę - oznajmiła Meg, wtulając twarz w swoją poduszkę.
Lily przymknęła oczy i mimo tego, że zgadzała się z koleżanką, zamiast wczołgać się na łóżko, ponownie podniosła torbę.
-Pójdę do biblioteki.
-Przecież byłaś rano! Co ty widzisz w tej bibliotece? - mruknęła Dorcas, przechylając głowę i wpatrując się w rudowłosą.
-Jeżeli tu zostanę to nigdy nie zabiorę się za zrobienie zadań, a wolałabym uniknąć kolejnej bury od Waylanda - wzruszyła ramionami rudowłosa, po czym zarzuciła torbę na ramię i opuściła dormitorium.
Nie zdążyła nawet dojść do portretu, bo w połowie drogi ktoś zaczął ją wołać.
-Lily! Lily! No czekaj!
Dziewczyna odwróciła się i po chwili, z siłą torpedy, wpadła na nią ciemnowłosa koleżanka, niemal zwalając ją z nóg.
-Jeśli nie masz nic przeciwko, dołączę się do ciebie - oznajmiła Meadowes, kiedy odzyskała równowagę, poprawiając pasek torby na ramieniu.
Zielonooka tylko uśmiechnęła się niepewnie i u boku brunetki opuściła Pokój Wspólny przez dziurę za portretem, a potem ramię w ramię udały się do biblioteki.
____________________________________________________________
Nie powiem, żeby to był szczególny rozdział... Ale chyba może być. Nigdy nie lubiłam pisać lekcji wróżbiarstwa, więc przepraszam, jeśli to wyszło beznadziejnie... Jest szybko, bo na razie siedzę w domu i nie mam co robić, a z bratem mamy maraton filmów, HP, to mam trochę pomysłów na pisanie... Za tydzień wyjeżdżam, ale może uda mi się jeszcze napisać przed tym jeden rozdział... Zobaczymy :)

9 komentarzy:

  1. Jestem nową czytelniczką i sądzę że twój blog jest po prostu niesamowity. Jeśli mam być szczera to jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak oryginalną historią. Mam nadzieję że o francuzach nie zapomnisz i jeszcze się pojawią ponieważ bardzo ich polubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno znalazłam twojego bloga i uważam iż jest rewelacyjny. Mało zdarza się historii odbiegających od oryginału a jak są to takie trochę nędzne. Bardzo polubiła francuzów i mam nadzieję , że przyjadą chociaż na parę notek do Hogwartu albo Lily spodka się z nimi we wakacje.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    Łapa
    Ps. Kiedy możemy spodziewać się ( mniej , więcej ) nowego rozdziału ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za te miłe słowa. I zdradzę, że owszem francuzi się jeszcze pojawią, ale nie zdradzę kiedy i w jakich okolicznościach, ale pojawią się.
      Co do nowego rozdziału. Szczerze, nawet nie pamiętam czy zaczęłam go pisać. Teraz byłam na obozie i wróciłam w sobotę, a że to był obóz treningowy (7h zajęć dziennie) to nic tylko odsypiam... Ale spróbuję się zabrać jak najszybciej :)
      Pozdrawiam i bardzo, bardzo dziękuję

      Usuń
  4. Świetne, świeże i, no cóż, czekam na jakąś powolną akcję LilsxJames ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz fajnego opka; lubię tematykę huncwotów, a Twoja jest całkiem ciekawa. Lily przyrodnią Pottera, no, no, nieźle. Do tego lubię przyjaciółki Lils, są dość różnorodne, co sprawia, że nie do końca wiadomo, co się po nich spodziewać. A huncwoci, jak to huncwoci - cud, miód, orzeszki.
    O wiele bardziej podoba mi się ten szablon niż na twoim starym z onetu. Ładny, przejrzysty.
    Czekam na CD!
    ~~Carmel vel Lou Leen

    *******************************************
    C: Za pięcioma, pfu!, siedmioma górami, za siedmioma rzekami żyła sobie…

    A: Mordo, chyba bajki ci się pomyliły… . Odstaw już tą wodę z miętą i cytryną, rzuciła ci się na mózg.

    P: Nie wierzę, że to mówię, ale ona ma rację – więcej mózgu, mniej wody z cytryną.

    C: Spadajcie! Skoro jesteście takie mądralińskie, to same opowiadajcie! Ja chciałam po prostu temu nadać bajkowy image!

    A: Bajka o porąbanych dziewczynkach z urojeniami? Uroczo, zadzwoń, jak wpiszą to do kanonu klas pierwszych.

    P: Dokładnie, to będzie ciekawe – takie małe dzieci, a już wiedzą co to życie.

    C: Nie znoszę Was.

    A: Ja ciebie też, ja ciebie też. No, ale skoro ty nie umiesz niczego porządnie opowiedzieć, to ja chyba muszę… Cóż, poświęcę się...

    P: No chyba ja. Proszę cię, Ann, ty opowiadasz jeszcze gorzej niż ona!

    A: Nieprawda, Piper! Nikt nie opowiada gorzej niż Carmel!

    C: Umiem porządnie opowiadać, tylko wy się co chwilę wtrącacie!

    P: Bo gadasz bzdury!

    C: Wcale nie!

    A: Wcale, że tak! Wszystkie trzy to wiemy.

    C: Dobra. Teraz wy opowiadacie, Panny-Wiem-Wszystko-Najlepiej.

    * * * * * * * * * * * * * *

    Cóż dużo mówić? Trzy dziewczyny z różnymi zainteresowaniami i dwoma prawdziwymi miłościami:

    A: No, te dwie miłości to w dużym przybliżeniu, bo... .

    P: Och, cicho siedź bananie jeden.

    C: Luuuudzie, z kim ja pracuję? A teraz cicho mi tam, ja tu mówię!

    Tak więc, dwoma prawdziwymi miłościami: pisaniem i rysowaniem. Gorąco zapraszam(y): http://somebody-is-perfect.blogspot.com/

    PS. Bardzo przepraszam za takowy Spam, ale nie masz dostosowanej zakładki. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie dawno , jakoś parę dni temu znalazłam twojego bloga. Muszę przyznać że miałaś naprawdę dobry pomysł na fabułę. Jeszcze nie spotkałam się z blogiem na którym Lily byłaby przyrodnią siostrą James'a i chodziła przez parę lat do Francuskiej szkoły magi.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Tris
    Ps. Kiedy pojawi się nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń