czwartek, 2 października 2014

Rozdział 27

-Vanessa się o ciebie martwi - powiedziała Lily, w drodze do biblioteki, patrząc na koleżankę.
Brunetka zerknęła na nią kątem oka, nie zatrzymując się nawet na chwilę, by potem znowu spojrzeć przed siebie, a w końcu spuścić wzrok na swoje stopy.
-Wiem. O ciebie też. Obawia się, że wróżby Trelawney się spełnią. Nasza Nessa ma wielkie serce i chciałaby wszystkich ochronić. Niestety ludzie często to wykorzystują.
-Ty też się o nią martwisz - uśmiechnęła się lekko zielonooka. - Nie chcesz, żeby jej się stała krzywda.
-Tak, chyba tak... - wzruszyła ramionami Meadowes. - Jesteś w tym niezła. W rozpracowywaniu ludzi...
Evans tylko przymknęła oczy i pokręciła głową.
-Ja po prostu zauważam rzeczy. To nie takie trudne.
Dalej szły w ciszy, aż dotarły do biblioteki, gdzie od razu ruszyły do półek, by znaleźć potrzebne im podręczniki, a potem zajęły miejsce przy prawie pustym stoliku.
Zanim jednak na dobre zdążyły zabrać się za pisanie wypracowania o Zaklęciach Niewybaczalnych (naprawdę, Lily nie miała pojęcia skąd dyrektor wziął nauczyciela, który uczy piętnastolatków takich rzeczy), do ich stolika dosiadło się dwóch Huncwotów.
-Miło was znowu widzieć, moje panie - uśmiechnął się Potter. - Co robicie? - zapytał, zerkając ponad ramieniem rudowłosej na jej, niemal pustą rolkę pergaminu.
Dziewczyna podniosła wzrok i rzuciła mu srogie spojrzenie.
-Wypracowanie dla Waylanda. Może wy też powinniście? On i tak ma już najwyraźniej dość powodów, żeby nas nie lubić.
Syriusz parsknął śmiechem, a James tylko wywrócił oczami.
-Lilyanne, skarbie, nas się nie da nie lubić. Spójrz tylko na nas. Czyż nie jesteśmy czarujący? - zacmokał chłopak, powodując kolejny wybuch śmiechu u przyjaciela.
-Och, tak Rogaczu, doprawdy, jesteś czarujący - odparł za nią Black. - Przestań się tak zalecać do Evans, jeszcze dziewczynę wystraszysz.
Potter tylko wywrócił oczami i odruchowo poczochrał sobie włosy.
-O nas się nie martw, Lily. Zawsze dajemy sobie radę - puścił jej oko, po czym, chwycił przyjaciela za ramię i wyciągnął go z biblioteki.
Evans natychmiast wróciła do pisania eseju, ale przerwała, gdy zwróciła uwagę na koleżankę, wpatrującą się w drzwi za którymi zniknęli chłopcy.
-Wiem, że mnie nie znasz i możesz nie chcieć ode mnie rad, ale postaraj się o nim nie myśleć. Tylko sprawisz sobie więcej bólu.
Brunetka tylko westchnęła i spuściła wzrok na częściowo zapisaną stronę, ponownie chwytając za pióro i zanurzając jego końcówkę w atramencie.
W panującej w pomieszczeniu ciszy, zanim wróciła do pisania, Lily usłyszała jeszcze jak Dorcas mruczy do siebie:
-To nie takie proste, kiedy kogoś kochasz.

Pod koniec wieczoru, po odrobieniu całej pracy domowej, zaczęły rozmawiać, a kiedy zaczęły, rozmowa szła im tak gładko, że nie przerwały, dopóki pani Pince nie wygoniła ich z biblioteki. W ciągu tych kilku godzin czuły się tak dobrze we własnym towarzystwie, że kompletnie zapomniały o świecie dookoła.
Wchodząc do Pokoju Wspólnego, nadal śmiały się w najlepsze, co jakiś czas szepcząc coś do siebie.
Zachowywały się jak najlepsze przyjaciółki, i wcześniej nieco wycofana Lily, nadal myśląca o swoich przyjaciołach z Francji, teraz pozwoliła sobie o nich zapomnieć, zapomnieć o wszystkich swoich problemach i naprawdę dobrze bawić się z Dorcas, która okazała się podobna do niej pod wieloma względami.
-Gdzie wy byłyście tyle czasu? - zapytała Megan, nie odrywając wzroku od czytanej książki, kiedy dziewczyny weszły do Dormitorium.
-W bibliotece - wzruszyła ramionami Lily, rzucając torbę na ziemię obok swojego łóżka, potem się na nie rzucając. - Jestem wykończona.
-Nie dziwię się. Pracowałyście dobrych kilka godzin - oznajmiła Vanessa, która dopiero co wyszła z łazienki w piżamie, z ręcznikiem owiniętym wokół włosów. - Och i Dorcas, James wpadł, żeby powiedzieć ci, że jutro są kwalifikacje do drużyny, a ty musisz tam być.
-Nienawidzę tego chłopaka. Kim on myśli, że jest?
-Chyba kapitanem drużyny - zaśmiała się Megan. - Poza tym, nas nie nabierzesz, kochasz go.
Meadowes tylko wywróciła oczami i prychnęła cicho.
-Nieważne. Zajmuję łazienkę! - rzuciła i zniknęła w pomieszczeniu, trzaskając za sobą drzwiami.
Kiedy z łazienki dobiegł dźwięk puszczanej wody, blondynka wreszcie podniosła wzrok, spoglądając prosto na rudą.
-Dobrze się bawiłyście, prawda?
Zielonooka wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko, po czym kiwnęła głową.
-Jesteście do siebie bardziej podobne niż ci się może wydawać - oznajmiła Vanessa uśmiechając się do Evansówny i sięgając po szczotkę, by zabrać się za rozczesywanie mokrych włosów.

Następnego dnia została zaciągnięta na trening drużyny Quidditcha Gryfonów, gdzie siedziała obok dziewczyn, Remusa, Petera i kilku innych uczniów z Gryffindoru, na ławkach, obserwując jak drużyna w czerwono złotych szatach wzbija się w powietrze na miotłach.
-Kim właściwie jest Dorcas w drużynie? -zapytała, marszcząc brwi i zerkając na koleżanki.
-Ścigającą. Ona i Syriusz tworzą wspaniały duet, chociaż po ich zachowaniu poza boiskiem nigdy byś się tego nie domyśliła.
Rudej przez chwilę przemknęło przez głowę, że to wcale nie dziwne, że tworzą taki wspaniały duet. Nie powiedziała tego jednak na głos, a tylko pokiwała głową, wpatrując się w graczy.
-James jest szukającym - po chwili jej rozmyślania przerwała Meg.
-I to całkiem niezłym, jak na swój wiek. Nie spodziewałabym się takich zdolności po piętnastolatku. Już kiedy przyszedł do Hogwartu był świetny. W drugiej klasie dostał się do drużyny, a w czwartej został kapitanem. To naprawdę niezłe osiągnięcia.
Zielonooka tylko skinęła głową i dalej obserwowała rozpoczynającą się już grę, myśląc o jej przyszywanym bracie, Dorcas i Syriuszu.

-Nienawidzę tego gościa! - jęknęła Dorcas drugi raz w ciągu dwóch dni, padając na łóżko, nie przejmując się przebraniem się w zwykłe ubrania. - Jestem wykończona, a jutro mamy dopiero... Meg, jaki mamy jutro dzień?
-Czwartek.
-Czwartek! Co ten kretyn sobie myśli, urządzać eliminacje w środku tygodnia? To są chyba jakieś kpiny, jak dopadnę tego idiotę w swoje ręce to...
-To co?
Meadowes aż podskoczyła z zaskoczenia na łóżku, słysząc męski głos. Zmrużyła oczy i uniosła głowę, wbijając w stojących w drzwiach Huncwotów, spojrzenie tak zabójcze, że nie powstydziłby się go żaden bazyliszek.
-To ci wyrwę te potargane kudły z głowy - zakończyła, po czym znowu bezwładnie opadła na łóżko.
-Co tu robicie? - wtrąciła się Vanessa. - Poza tym, myślałam, że chłopcy nie mogą wchodzić do żeńskich dormitoriów.
-Och, dla chcącego, nic trudnego. A dla chcącego Huncwota... - rzekł Black, żartobliwie puszczając szatynce oko. - A poza tym, czy to grzech wpaść odwiedzić swoje najwspanialsze koleżanki?
Na jego słowa brunetka podniosła głowę z łóżka i odezwała się, patrząc na Syriusza ze śmiertelną powagą.
-Tak. Wynocha.
Pozostała szóstka parsknęła śmiechem i po chwili, wbrew życzeniu Meadowes, Huncwoci zajęli miejsca na łóżkach, wyraźnie nie zamierzając się ruszać z dormitorium dziewczyn.
-Hej, brakuje wam jednej czwartej - zauważył po chwili Potter, rozglądając się po pokoju. - Gdzie ją zgubiłyście?
-Coś ty taki opiekuńczy. Zakochałeś się, czy co - blondynka uniosła żartobliwie brew.
-Nie dręcz go, Meg - zaśmiała się Vanessa, po czym zwróciła się do Jamesa. - Poszła się spotkać z Alexem.
-Oj, Ness, odbierasz mi całą zabawę. James jest taki uroczy, kiedy się denerwuje - parsknęła śmiechem Pett, puszczając oko Potterowi.
Na jej słowa brązowooki pokazał jej język, co zaraz spotkało się z salwą śmiechu, którym zaraz rozbrzmiało całe dormitorium.

-Przyjaciele nie będą się o ciebie martwić?
-Wiedzą, że jestem z tobą. Poza tym, to ty jesteś moim przyjacielem.
-A co z Dorcas, Megan i całą resztą? - uniósł brew chłopak.
-Dopiero co ich poznałam. Nie przyjaźnię się z nimi.
-Z Jamesem jest inaczej.
-Wcale nie. Może poznałam go kilka lat temu, ale on tym bardziej nie jest moim przyjacielem. W ogóle go nie rozumiem.
-Jeśli czegoś się nauczyłem, chodząc z nim kilka lat do szkoły, to to, że on tak ma. Mało kto go rozumie. Może jego koledzy, ale to by było na tyle. Ma po prostu skomplikowaną osobowość.
Rudowłosa wywróciła oczami.
-Albo jest po prostu dupkiem.
-To też możliwe - skinął głową chłopak, po czym parsknął śmiechem, a po chwili dziewczyna do niego dołączyła, a ich śmiech potoczył się echem po pustych korytarzach.

Późnym wieczorem, Evans wemknęła się po cichu z powrotem do Pokoju Wspólnego (ku niezadowoleniu Grubej Damy, która właśnie spała), a potem po schodach do dormitorium, po cichu zamykając za sobą drzwi pokoju. Jednak kiedy rozejrzała się po wnętrzu, jej oczy zaokrągliły się, a szczęka niemal opadła na podłogę. Na wszystkich łóżkach i nawet na fotelu, rozwalone były jej koleżanki, a obok nich Huncwoci. Nastolatka westchnęła i szybko przebrała się w łazience (mimo, że chłopcy spali, nie czuła się zbyt pewnie przebierając się z nimi w pomieszczeniu), po czym, powoli, uważając na skrzypiącą w niektórych miejscach podłogę, ruszyła po kolei do każdego z łóżek i przykryła znajomych kocami, wcześniej upchniętymi w szafie, po czym wcisnęła się do własnego łóżka na którym spała Dorcas. Zasnęła niemal natychmiast, wyczerpana po całym dniu. Nie zdawała sobie sprawy, że spod jednego z koców, jednym okiem, obserwuje ją James. Chłopak zamknął oczy i zasnął dopiero, kiedy z łóżka przy oknie zaczęło dobiegać cichutkie chrapanie.
___________________________________________________________
Mam wrażenie, że taki trochę kijowy, no ale cóż...
Nie pytajcie mnie proszę o nowe rozdziały, bo naprawdę mam w szkole tyle roboty, że nie mam czasu siedzieć przy komputerze. Teraz dokończyłam ten rozdział na szybko, bo jestem chora to akurat siedzę w domu i mam trochę czasu...
Poza na bieżąco wymyślam to co będzie się dalej działo, więc jak mam zastój to jest kicha. Przepraszam i z góry, nie wiem kiedy pojawi się następny.
Do zobaczenia

5 komentarzy:

  1. Cieszy mnie to że rozdział się pojawił. Moim zdaniem jest całkiem niezły. Czuję że to dopiero początek pięknej przyjaźni Lily i Dor.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że rozdział się pojawił. Rozumiem też to że nie masz czasu na częste dodawanie nowych notek bo sama ma urwanie głowy z nauką. Rozdział jest całkiem ciekway i pokazuje to że Rogaczowi zaczyna się podobać Ruda.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Łapa

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo fajny. Szczerze to bardzo lubię tego Alexa, Czyżby on czasami nie zakochał się w Lily albo ona mu się podobała ? Bo nwm dlaczego ale mam takie wrażenie.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Tris

    OdpowiedzUsuń
  4. 33 yrs old Account Executive Arlyne Tear, hailing from Saint-Sauveur-des-Monts enjoys watching movies like Funny Bones and Calligraphy. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a Ferrari 250 LM. strony

    OdpowiedzUsuń