czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 29

-Umieram z głodu - jęknęła Vanessa, wstając z miejsca, kiedy skończyła się pierwsza godzina zaklęć. Druga była jeszcze przed nimi, ale w międzyczasie mieli przerwę na obiad.
-A ja z ciekawości co znowu zmalowali Huncwoci - odparła Megan, zerkając przez ramię na chłopaków opuszczających klasę, po czym podniosła się z miejsca. - Idziemy?
Lily wstała z ociąganiem. Nie była przekonana, czy spodoba jej się to co zobaczy w Wielkiej Sali.
-Ja chyba pójdę do biblioteki... Muszę się trochę pouczyć... Może wezmę coś lekkiego do poczytania... - mruknęła pod nosem Evansówna, zatrzymując się.
Pozostała trójka jak na sygnał stanęła i spojrzała na nią zdziwiona.
-Nie ciekawi cię co Huncwoci wymyślili tym razem?
-Nieszczególnie - skrzywiła się rudowłosa. - Średnio lubię oglądać takie farsy - zmarszczyła nos.
-Och nie, skarbie. Nie znasz prawdziwej farsy. Dowcipy Huncwotów to zawsze jedna wielka bomba. Czasem dosłownie - oznajmiła Vanessa, podchodząc i chwytając ją za nadgarstek, by pociągnąć ją za sobą korytarzem.
-Poza tym, nie chcesz wiedzieć co chłopcy zrobili twojemu kochanemu Alexandrowi - zażartowała Megan, puszczając jej oko.
Zielonooka westchnęła i dała się pociągnąć w dół po schodach, do Wielkiej Sali, gdzie przy drzwiach już stał tłum gapiów.
Na widok rudowłosej kilku uczniów rozstąpiło się z dziwnymi wyrazami twarzy, ale większość dalej wpatrywała się w coś co znajdowało się w Sali, ograniczając widoczność dziewczynie, która mierzyła niecałe metr sześćdziesiąt.
-Przepraszam, przepraszam - mruknęła Megan, próbując przecisnąć się między ludźmi.
Dorcas wywróciła oczami.
-Ej, suńcie się i dajcie innym coś zobaczyć - zawołała brunetka, rozpychając się łokciami, aż nie dotarła na sam skraj tłumu.
Widok, który się przed nimi malował, sprawił, że wmurowało je w podłogę. Na środku sali między stołami Krukonów i Puchonów, stał Alex Whittock we własnej osobie, i nie dość, że podskakiwał dziwnie w jakimś dziwacznym, jakby Irlandzkim tańcu, to jego szata zamiast czarnego miała wściekle żółty kolor, a ponadto miała kraciasty wzór w równie wściekłym odcieniu zieleni. Poza tym chłopak śpiewał jakąś wyjątkowo okropną piosenkę, w dodatku wyjątkowo piskliwym, wyraźnie nie własnym, głosem. Wokół niego zgromadziło się kilka osób z jego domu, zapewne jego przyjaciele, próbowali go wyciągnąć z sali i sprawić, żeby przestał, ale nieskutecznie.
-Dziwne... - mruknęła Vanessa, marszcząc brwi i przygryzając wewnętrzną stronę policzka w zamyśleniu.
-Co? - spojrzała na nią Lily.
-Chyba jeszcze nigdy Huncwoci nie zrobili czegoś takiego pojedynczej osobie. A przynajmniej takiej która nie jest ze Slytherinu - odpowiedziała jej Megan, a na jej twarzy widniała podobna konsternacja co u Vanessy.
-A nawet kiedy robili dowcipy indywidualnym osobom to chyba nie były one tak... Głośne. Czasem zdarzało się, że Lucjusz Malfoy pojawił się w Wielkiej Sali z różowymi włosami, albo, że obiad twojej koleżanki Melanie ożywał i rzucał się na nią, zaplątując się przy tym w jej jaskrawe włosy. Ale tak chyba jeszcze nigdy - dodała Dorcas, wzruszając ramionami.
Nagle dziewczyny poczuły, że ktoś je odsuwa je na bok, delikatnie, ale stanowczo. Do Wielkiej Sali wmaszerował dyrektor, Dumbledore. Lily nie widziała jego ust, ale po oczach zgadywała, że staruszek się uśmiechał.
-Och nie - oznajmił, kiedy stanął obok dalej tańczącego krukona. - Niebieski pasowałby o wiele lepiej. Pan Potter musi popracować nad swoim wyczuciem stylu - oznajmił, po czym wykonał kilka skomplikowanych ruchów różdżką.
Nogi krukona zwolniły, głos przycichł, aż w końcu chłopak kompletnie zamilkł i zatrzymał się. Dopiero teraz widoczny był ognisty rumieniec zalewający jego policzki, szyję i uszy. Potem jego oczy padły na tłum przy wejściu i rudowłosą dziewczynę i jego policzki poczerwieniały jeszcze bardziej.
-Przepraszam, panie dyrektorze - zza pleców Evans rozległ się donośny głos na co uczniowie się rozproszyli. - Obiecuję, że się poprawię - oznajmił James Potter, z niewinnym uśmieszkiem na ustach, kłaniając się w pas.
Na twarzy rudowłosej pojawił się zniesmaczony grymas.
-Kretyn - mruknęła pod nosem, poprawiając na ramieniu pasek torby.
Orzechowe oczy Pottera zwróciły się na nią. Błyszczało w nich rozbawienie i zaintrygowanie.
-Słucham, Liluś? - zapytał żartobliwie, unosząc jedną brew i nachylając się do niej. Jedna z jego dłoni, jakby automatycznie powędrowała do jego włosów, czochrając je.
Rudowłosa zmrużyła oczy i zmarszczyła nos.
-Powiedziałam, że jesteś kretynem. Kretynem i błaznem - całe dobre zdanie o chłopaku, które wyrobiła sobie po tym, co zrobił dla niej rano, nagle wyparowało. - Za co mu to zrobiłeś?
-Mówiłem Ci, że to stare sprzeczki między dobrymi znajomymi - wzruszył ramionami, szczerząc zęby.
-Ach no tak. I to wyjaśnia dlaczego nagle tańcuje na środku Wielkiej Sali - syknęła przez zaciśnięte zęby Evansówna, krzyżując ramiona na piersi.
Jeszcze we Francji Charlotte oznajmiła jej ze wszystkowiedzącą miną, że nie powinna dawać się tak traktować. Skutkowało to długimi treningami pewności siebie i asertywności. I wieloma policzkami wymierzonymi Luke'owi. Chłopak nigdy nie narzekał, ale Lily była pewna, że nie był to szczyt jego marzeń być policzkowanym przez nią.
-Och, daj spokój, nie bierz tego tak na poważnie - wtrącił się Black, szczerząc się znad ramienia Pottera. - To tylko mały, nieszkodliwy żarcik.
-Nieszkodliwy? Och tak, na pewno dla Alexa był on kompletnie nieszkodliwy - rzuciła zielonooka. - Poza tym, nie rozmawiam z tobą, Black.
-Co Ci, Ruda? Czyżbyś kochała się w naszym starym kumplu Alexandrze? - odparł Syriusz, kompletnie ignorując jej drugą uwagę. - Dlatego tak Cię to boli?
Twarz dziewczyny zalał rumieniec.
-Przestań pleść głupoty - parsknęła.
Na twarzy Blacka pojawił się uśmieszek, a oczy Pottera wyraźnie się zaokrągliły.
-Czyli trafiłem? No proszę... Nic nie mówiłaś - zachichotał długowłosy chłopak.
-Och, odczep się - mruknęła tylko i przepchnęła się między uczniami.
-Lily, a co z obiadem? - usłyszała za sobą głos Megan.
-Straciłam apetyt - zawołała tylko w odpowiedzi i zniknęła za rogiem.


-Lily? Jesteś tam? - usłyszała głos Dorcas.
Siedziała przy stoliku w kącie biblioteki i przeglądała "Dumę i Uprzedzenie", którą znalazła na jednym z regałów.
-Tutaj - odparła pół szeptem, nie odrywając wzroku od tekstu.
Po chwili dołączyła do niej brunetka i bez słowa zajęła miejsce obok niej.
-Czytałam kiedyś tą książkę! Znalazłam ją w bibliotece w Dolinie - zawołała szeptem. - Strasznie nie lubiłam siostry głównej bohaterki. I jej matki. A na początku też tego gościa za którego potem wyszła. Nie wiem jak tak można przejść od nienawiści do miłości - pokręciła głową, po czym na chwilę zamilkła. - Czy naprawdę kochasz Whittocka? - odezwała się po chwili namysłu.
Rudowłosa zamknęła książkę, zapamiętując wcześniej  numer strony.
-Nigdy tak o tym nie myślałam. Zawsze był dla mnie bratem. Poznałam go jak byłam mała i tęskniłam za nim jak byłam we Francji, ale żebym była w nim zakochana? - odparła ostrożnie. - Nie wydaje mi się. Wydaje mi się, że po prostu jest mi bliski... Ale z drugiej strony nigdy nie byłam zakochana, więc nie wiem.
-Nigdy? Nigdy w życiu? - uniosła brwi Dorcas. - Nigdy nie czułaś, ze mogłabyś z kimś spędzać cały swój czas i nigdy się nie nudzić? Że mogłabyś spędzić z kimś całe swoje życie i być szczęśliwa przy jego boku? Wychowując z nim dzieci, starzejąc się z nim...? - kontynuowała. - Lub z nią. Co kto lubi - dodała po chwili.
Zielonooka wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Czuję się jakbym mogła spędzić całe życie z Alexem. Byłabym szczęśliwa. On mnie naprawdę rozumie. Nie wiem, czy rozumiesz co mam na myśli. Przy nim odnoszę wrażenie, że mogę być po prostu sobą, a on będzie szczęśliwy i zaakceptuje mnie niezależnie od moich wad i dziwactw. Ale nigdy nie wyobrażałam sobie, żebym mogła wychowywać z nim dzieci, czy się z nim zestarzeć.
Meadowes pokiwała powoli głową. Ruda przekrzywiła głowę i wyjrzała przez okno. Wyobraziła sobie siebie z siwymi włosami, ze złotą obrączką na palcu i siedzącego obok Alexa, równie siwego i pomarszczonego. Wokół ich foteli kręciła się gromadka wnuków. Poczuła dziwne ciepło rozlewające się w jej ciele, a na jej ustach mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech. Niektóre z dzieci w jej wyobraźni były rude, ale większość była blondynami. Wyglądały dokładnie jak mały Alex. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
-I co? - wyrwał ją z zamyślenia głos Dorcas.
Dziewczyna zamrugała i oderwała wzrok od okna, przenosząc go na koleżankę. Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Spuściła wzrok i zaczęła się bawić palcami. Brunetka roześmiała się cicho, a Evans poderwała głowę. Po raz pierwszy Meadowes śmiała się w jej towarzystwie tak szczerze i otwarcie.
-Oj Lily... Jesteś zakochana po uszy.
_______________________________________________________________
Taak.... Dawno mnie tu nie było. Kompletnie nie miałam pojęcia o czym mam napisać, więc rozdział wyszedł tak jakoś dziwnie kulawo. I nagle akcja dziesięciokrotnie przyśpieszyła xd. No cóż, zdarza się... Ale przeczytałam moje pierwsze rozdziały i aż się skrzywiłam. Współczuję, że to czytałyście, bo osobiście uważam, że jest okropne...
No dobrze... Nie wiem, czy ktoś tu jeszcze wchodzi, chociaż widziałam komentarz z maja i chyba jeden z kwietnia, więc chyba tak... Więc to dla was nowy rozdział, jeśli nadal czekacie...

Od razu oznajmię, że nie mam pojęcia jak będą pojawiały się rozdziały od września. Nie wiem czy w ogóle przez rok szkolny tu wejdę, bo klasa maturalna i te sprawy... Wypadałoby się pouczyć. A teraz już nie ględzę ;)

Pozdrowienia z Sopotu, ludki ;)
Z.

3 komentarze:

  1. Nawet nie wiesz jakie zaskoczenie jak i radość przeżyłam widząc kolejny rozdział. Bardzo lubię twojego bloga ponieważ świetnie piszesz i masz oryginalną wersję.
    No Rogacz powinieneś lepiej dobierać kolory. Dumbledore miał w 100% rację że niebieski byłby lepszy niż żółty.
    Oj ktoś tu nam się zakochał a tym kimś jest Lily.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    Obliviate

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze boski :) Z niecierpliwością czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć, wpadłam przypadkiem i muszę powiedzieć, że rozdział naprawdę świetny. Opublikowany wieeeki temu i mam nadzieję, że to nie koniec! :D bardzo mi się podoba twój styl styl pisania, bo jest jednocześnie zrozumiały, ale nie zupełnie prosty.. Coś w nim tak.. Urzeka. Czekam na kolejny ( jeśli będzie ) i zapraszam do siebie.
    zobaczyc-niewidzialne.blogspot.com
    I współtworzę z koleżanką:
    pozwol-losowi-wybrac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń